Hola! Że się tak po hiszpańsku przywitam po powrocie, czyli witajcie rodacy!
O matko! Jak ja mam Wam to opowiedzieć?
2000 km przejechanych i tyleż samo zdjęć w sztukach licząc. Nie da rady! To nie ten blog :))
Potraktujmy rzecz skrótowo i anegdotycznie, a resztę można i tak zobaczyć w albumach o Hiszpanii :)) Może tak być? To zaczynam...
Pilot o imieniu Pedro, który mnie wiózł do Malagi, zaaplikował nam twarde lądowanie, ale podwozie wysunął, więc się nawet zdenerwować nie zdążyłam, zwłaszcza, że Hiszpania słońcem i ciepłem nas przywitała. Jest super, pomyślałam, zadowolona, że ciężkie buty zostawiłam w Krakowie, a na nogi wdziałam wygodne, kultowe tenisówki, co to je kilkanaście lat temu w sklepie GS-u nabyłam, bo mnie jakaś potrzeba wakacyjna przymusiła. Tenisówki jak nowe, na Andaluzję jak znalazł:))
I w tych, jak niektórzy mawiają, pepegach, przyszło mi przemierzać hiszpańską ziemię, zdejmując je jeno w sytuacjach wyjątkowych, no i tych higieny osobistej wymagających, co oczywistą oczywistością jest :))
Wypożyczony na lotnisku samochód miał mi oczywiście zużycie rzeczonego obuwia maksymalnie zminimalizować, ale czy to da się wszystko przewidzieć?....
Trasą przybrzeżną ruszyliśmy w kierunku Motril, by potem przejechać przez pasmo Sierra Nevada do Granady. Za kierownicą mój syn, obok jego przyszła żona (mam nadzieję, oni zdaje się też:))), a w Grenadzie stęskniona córka. Jedziemy i jest pięknie.
A to już wyczekiwana Granada
Tu nastąpiło radosne powitanie z młodszym dziecięciem, oraz długie Polaków, o hiszpańskim życiu, rozmowy.
W końcu tenisówki ustawione w kąciku poszły spać, całkowicie nieświadome, co je czeka nazajutrz, a ich, także niczego nieświadoma, właścicielka zasnęła spokojnie, śniąc o słonecznej Andaluzji...
Tyle na dzisiaj. Kochani. Oby się z tego nie zrobiły baśnie Szeherezady, długie i w nadmiernych ilościach:)))
Znudzony Jasiek zasnął na stole w swoim nowym koszyku, całkowicie ignorując moje cudzoziemskie zachwyty, zadowolony, że już nie musi siedzieć sam w pokoju kota...
tylko pozazdrościć tak pięknej wycieczki. dobrze, żeś już z nami! :)
OdpowiedzUsuńSnow jak miło, że znów nadajesz. :) Cieszę się, że miałaś okazję spotkać się z dzieciaczkami w tak pięknych przyrody okolicznościach i że tenisówki jednak od czasu do czasu z nóg zdejmowałaś... ;) (żart ;))) ). Uściski serdeczne Snow Miła i czekam na cdn. opowieści. Obiecuję nie zasnąć przy czytaniu jak Jasiek... no bo niby jak? Nie mam przecież takiego koszyka do spania... ;)))
OdpowiedzUsuńCudowne widoki ! :) Widać, że podróż była udana ;) Super.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Mika <3
Kochana jaką Ty masz wspaniałą figurę!
OdpowiedzUsuńJaki tematycznie Twój blog by nie był, to ja proszę, wręcz nalegam w imieniu wszystkich Istot Cię czytających,abyś jak najwięcej zdjęć i opisów tego Raju nam o tej porze roku pokazała.
Buziaki najsłodsze:)
Mało, mało... czekam na więcej opowieści. A Jasiek się pewnie stęsknił :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę choć wiem ,że to brzydkie uczucie ;) Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńJakże ja Cię rozumiem;-)
OdpowiedzUsuńNiespełna dwa tygodnie temu wróciłam z Andaluzji i też mam ochotę pisać wyłącznie o cudach, które tam widziałam.
Mieszkałam co prawda dwieście kilometrów na południe od Granady, nad morzem, ale w Granadzie też byłam i ogrody Alhambry zwiedziłam, bo przecież nie mogło być inaczej.
Niecierpliwie czekam na Twoje relacje z pobytu tam.
Buziaki ślę.
Hola;-)))
Super , że już jesteś....tęskniłam.... i z przyjemnością byłam na wycieczce Twoimi ślepkami....Zapraszam do siebie na niespodziankę ...Całuski pa...
OdpowiedzUsuńNo dobrze, że to tylko Granada:))) Tyle Cię tu nie było, Snow. Piękne miejsce. Nie byłam w Hiszpanii, wszytko przede mną:) Pozdrawiam e
OdpowiedzUsuńCieszę się, że było fajnie ale już dobrze, że jesteś z nami:) Tęskniłam okrutnie za Jaśkiem i Tobą:)
OdpowiedzUsuńopowiadaj, opowiadaj....
Ola, ola .. jak miło, że już jesteś :))
OdpowiedzUsuńZapowiada się fantastycznie ....
Pozdrowienia dla Jaśka - jak on się tam uroczo ułożył ...
Pozdrawiam i czekam na cd ...
no czekam na dalsze przygody z Andaluzji :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ag
Jasiek się doczekał powrotu:) Pisz, co dalej ciekawam bardzo i fotki też proszę, bo nie byłam i nie wiem nawet czy kiedyś będę:)
OdpowiedzUsuńUlala fajna wyprawa, poprosze wiecej zdjec Hiszpanii:))))
OdpowiedzUsuńusciski
Zazdroszczę pięknej podróży i wspomnień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
o matko jak wspaniale, zdjęcia obawiam się ni ukazują wszystkiego ale i tak zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
o Kochana! jak to tak ? tenisówki spać położyłaś, Jasiek zasnął i myślisz, że nas tak w pół pierwszej nocy zostawisz?
OdpowiedzUsuńSnow! jak Kota kocham nie daj się prosić - trzy tygodnie wyglądania na Ciebie i myślisz, że pójdę spać jak te pepegi
Kot to kot - nie zwierze ino stan umysłu wiec on tak ma, że śpi. No wrzuć co tam więcej Boskiego świata i światła - wybacz mi moja słabość i publiczne zawezwanie, ale mnie te zdjęcia w listopadzie jak okład ze słońca leczą.
aktosik
ale cudne zdjęcia....taka wyprawa to musi być niezapomniane przeżycie!
OdpowiedzUsuńAle frajda, czekam na więcej:)))
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że prędzej czy później każda z nas tam trafi, niedawno czytałam relację Florentyny z Groszki i róże, ja tez tam byłam ze dwa lata temu, a teraz Ty, haha, nasze Rękodzieło poszerza horyzonty :-)
OdpowiedzUsuńWitaj w domu!:))) Och, musiałaś się świetnie bawić na słoneczku, a tu u nas prawdziwa zima była! "Pepegi" przypomniały mi historię jak kiedyś dumna z zakupionych traperów wyruszyłam na Giewont, a mi Góral, zapytany o drogę tak powiedział: "W takich pepegach to pani na Giewont nie dojdzie", zrobiłam mu na złośc i nie tylko Giewont zdobyłam w moich pepegach:))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czyja radość z Twojego powrotu większa:))Jaśka czy moja:)
OdpowiedzUsuńBaśnie uwielbiam .Ta jest cudowna.Więc czekam na ciąg dalszy Szeherezado:))))
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)
Cudne widoki, gratulacje wyprawy. pepegi wygodnę sa to do przemierznia jak znalazł. Miziu miziu dla Jaśka.
OdpowiedzUsuńPodróż napewno cudna :-) ja chętnie zobaczę dalej
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Twój post faktycznie brzmi jak bajka ..ale dobrze,że już wróciłaś nie tylko Jasiek się cieczy ..ja też.
OdpowiedzUsuńAndaluzji szczerze zazdroszczę ;-) napewno urlop pozostawił niezapomniane wrażenia !!!
OdpowiedzUsuńJa w tym roku niestety wakacji nie miałam ( z wiadomych powodów ... ) ale odbojemy sobie za czas jakiś ;-)
Jaśkowy napewno szczęśliwy, że Pańcia wróciła ;-)
Pozdrawiam Agnieszka
Śpiacy kot jest jak śpiące dziecko-cudny!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym odwiedzić to miejsce,więc będę wczytywać się w każde Twoje słowo i ...traktować to jak przewodnik:)Zdjęcia bajkowe!
OdpowiedzUsuńNo to w końcu mam czas na twoje baśnie o Hiszpanii .
OdpowiedzUsuńPierwsza cześć przeczytana , reszta zapowiada się super .
Choć ułożyłam się już wygodnie w swoim łóżeczku , prawie jak Jasiek , to spać nie pójdę jak nie przeczytam kolejnej części :)
Ok to ja też zaczynam nadrabiać od początku :)
OdpowiedzUsuń