wtorek, 30 lipca 2013

Metafora

Witam Wszystkich Zewsząd



- To co jest w tym kufrze? Powiesz mi w końcu, czy nie? - Jasiek wiercił się niecierpliwie i co rusz wskakiwał na wieko.
- Oooo, Kochany, nie tak szybko...- droczyłam się z kotem, zajęta rozpakowywaniem walizki.




- Ale ja chcę zobaczyć! Może tam są myszy? No otwórz go wreszcie! - Jasiek nie ustępował i w końcu tak przeraźliwie miauknął, że w trosce o nienaruszalność błony bębenkowej moich nadwrażliwych uszu, przerwałam swoje zajęcia.
- Jasieńku, tam nie ma nic, co mogłoby cię zainteresować.
- Jest, na pewno jest - upierał się kot - tylko ty mi nie chcesz pokazać! Widziałem, jak go ustawiałaś, był bardzo ciężki - popatrzył na mnie z wyrzutem.
- Matko! Przecież mówię, że nic dla ciebie tam nie ma, nie możesz odpuścić?!
- Jasne, że mogę - foch Jaśka był rozmiarów średniej wielkości pola golfowego, a łaciasty zlazł z kufra i ulokował się przy trzecim dołku, znaczy się pod szafą... uuu, niedobrze..
- Jasiu?
Szafa milczała zawzięcie, tylko czubek ogona drgał nerwowo, zdradzając najwyższy stopień irytacji właściciela całej reszty.
Postanowiłam przeczekać i wróciłam do porządkowania rzeczy.
- Nie dosyć, że sobie gdzieś jeździ, to jeszcze jakieś tajemnice i ceregiele robi - usłyszałam po dobrym kwadransie. - Jak taki ważny ten kufer, to niech go sobie zamyka - monolog adresowany do szafy wyraźnie nabierał rozpędu. - Ja wcale nie potrzebuję tam zaglądać, wielkie mi rzeczy, kufer! Też coś! Pewnie ma w nim jakieś ciuchy, albo buty...albo te swoje przydasie...albo nie wiadomo co. A właśnie że nie wyjdę spod szafy i wcale mnie to nie obchodzi! Wcale! O jak rany! Chyba go otworzy!!!! Aaaaa!!!!
- Dobra, uparciuchu, otwieram, tylko żebyś nie był zawiedziony tym....- nie dokończyłam, bo Jasiek już był w środku.



- Eeeee, tu nic nie ma, zupełnie nic - Jasiek patrzył na mnie z niedowierzaniem - a ja myślałem....





- No co myślałeś, Niewierny koci Tomaszu? Że cię okłamuję? - Nie mogłam sobie odmówić satysfakcji - Że chowam przed tobą myszy i sznurki? No wiesz?  Jak mogłeś?
- Eeee, yyyy, uhmmm - sumitował się Jasiek i jeszcze raz rozejrzał po pustym wnętrzu. - No faktycznie, przepraszam, ale wydawał się taki ciężki i pełem czegoś.... no popatrz, a on zupełnie pusty....
- No nie tak zupełnie, Jasieczku - powiedziałam ugodowo i wzięłam rozczarowanego kocia na kolana. - On rzeczywiście jest pełen...
- Znowu mnie wkręcasz...., jak coś może być pełne, skoro puste jest?
- Jasieńku - gładziłam kota pod brodą - to metafora taka ... - jak chcesz to ci opowiem...
- Mrrm - zgodził się Jasiek i przyjął wygodną pozycję do słuchania - to co tam właściwie było?...

Kiedy otworzyłam wieko kuferka, Jasiu, najpierw zapachniało ...pierogami, wiesz takimi własnej roboty z okrasą, rozszedł się ten pyszny zapach po całym pokoju i zrobiło się domowo, serdecznie i gościnnie. A zaraz potem zaszumiało drzewo, takie rozłożyste, wielkie i bezpieczny cień dające. To lipa, kocie, miododajne drzewo Jana z Czarnolasu. Zaszumiały też sosny, wybujałe i zielone, takie, które tylko na Mazowszu rosną. Zapachniały kwiaty w ogrodzie, pieczołowicie podlewane przez ich troskliwą opiekunkę, zaskrzypiało krzesło przy gościnnym stole w cieniu drzew, zaiskrzyło słońce w sierści wylegującego się na słońcu kocurka, trzasnęła furtka zwiastująca powrót domowników...
- Słuchasz mnie, Jaśku?
- Słucham, a ten kocurek fajny?
- Bardzo fajny. Piękny, ogromny i taki rudo biały jak ty.
A potem wyjęłam z kuferka plusk rzeki i  lot niebieskiej ważki i ciepło rozgrzanego piasku pod stopami, i ciszę cmentarza, gdzie szelest liści powtarza teksty piosenek Miry Kubasińskiej....
Były tam też długie rozmowy i wspólne milczenie o przyjaźni, która się właśnie rodzi, ciepło splecionych dłoni i śmiech beztroski, prezenty i szalone pomysły... a na samym dnie, dopalający się papieros, stukot kół pociągu i ręka uniesiona w geście pożegnania i żal, że to już...że minęło...
- Śpisz Jasiu?
- Prawie, rozmarzyłem się... wiesz, to może zamknij ten kuferek, żeby ci ta cała metafora nie zginęła...
- Nie zginie, Jasiu, jestem pewna, ze nie zginie - bardziej pomyślałam, niż powiedziałam i delikatnie zamknęłam wieko kufra... - nie może zginąć.
Dziękuję Ci, Asieńko....



czwartek, 4 lipca 2013

Światło na kilka sposobów.

Witam Wszystkich Zewsząd.

Dziś będzie jasno i świetliście:)))



Żar leje się z nieba i mimo zasłoniętych, okien robi mi z domu saunę:))
Ale wieczorem jest dużo lepiej, więc zapalam światełka w zrobionych na zamówienie lampionach i oddycham w miarę swobodnie:))




Papier ryżowy i serwetka z francuskim motywem dają w dzień efekt chłodnego, mrożonego szkła, a wieczorem ciepłe przytulne światło. Chyba zrobię sobie dla siebie takie same:)))
A wracając do światła słonecznego, nadmieniam, ze w mieście mnie męczy , ale w lesie .....
Pamiętacie moją różową hortensję?
Była bledziutka....

A teraz....



No właśnie:))). Światło słoneczne cuda czyni w naturze..... kurczę, banał jakiś mi tu wyszedł był:)))

Teraz będzie o rozświetlonych duszyczkach dobrych ludzi:)))
Po pierwsze stała się jasność, bo wygrałam przecudne candy u Iki WĘDROWANIE MOJE   . Nie mam wielkiego szczęścia do loterii, a tu taka niespodzianka!!! Filiżanka z angielskiej porcelany jest moja!!! Cieszyłam się jak dziecko! :)))
O. Taka piękna:

Jak tylko Ika ogłosiła candy, oczy mi się zaświeciły do tego cudeńka i zgasnąć nie chciały:))) I wygrałam!!!

A jak już przyszła przesyłka (a szła i szła, aż się z Iką mailowo wspierałyśmy w rozterkach, czy dojdzie i czy aby nie uszkodzona w podróży), więc jak już przyszła filiżanka opatulona, cała i piękna, to miałam w domu światło dwóch reflektorów, które zapaliły się w oczach pewnego, dobrze Wam znanego kota:)))
Jaśkowe oczy rozbłysły tak na widok szpuleczek, które Ika wraz z woreczkiem i życzeniami dołączyła do paczuszki.





Jasiek natychmiast poplątał wszystkie nitki, a kocie szczęście nie miało kresu:))) Dziękujemy Ci, Ikuniu!!!!
Bliższa znajomość z Tobą to prawdziwa przyjemność:)))

I wiecie, słowa na przywieszce, dołączonej przez Ikę do prezentu, to kwintesencja idei takich zabaw:))....



.... bo w oczekiwaniu na filiżankę, odebrałam z poczty paczuszkę od Petry Bluszcz  BLUSZCZEM OPLĄTANE   Jej dusza jest tak jasna,  jak uśmiech maleńkiej Łucji :)) Petra uszczęśliwiła Jaśka kapitalną myszką, dźwięcznym Panem Dzwoneczkiem i uradowane Kocisko od rana wydzwania kuranty, nie bacząc, że pobudki w mieście jeszcze nie odtrąbiono:)))


Petro, kochamy Cię z Jaśkiem bardzo!!!!

I pięknie jest, tak ogrzewać się ciepłem ludzkich serc i opromieniać światłem dobrych duszyczek:)))

A na koniec.... hmmm... no na koniec jeszcze o świetlanej przyszłości, która, jak mniemam, czeka pewną parę...
Otóż moje męskie dziecię postanowiło zalegalizować swój dziesięcioletni związek i wziąć ślub, coby nowy człowiek płci męskiej, który późną jesienią na świat się ma zamiar wybrać, poczuł się na tym świecie dobrze i bezpiecznie:))
Już myślałam, że się nie doczekam, a tu....światełko w tunelu:))))))))))))
Ale, póki co, Moje Kochane, to ja w ferworze przygotowań ślubno- weselnych i stresie im towarzyszącym....widzę ciemność!!!
Jak mi się w głowie rozjaśni.... dam znać:)))
I to tyle na dziś, żegnam Was, iluminacji wewnętrznej, Wszystkim Zewsząd, życząc:))