wtorek, 29 stycznia 2013

Do rzeczy :))

Witam Wszystkich Zewsząd.


Styczeń końca dobiega, a moje posty jakieś takie nierękodzielnicze w tym nowym roku były, żeby nie rzec, niedorzeczne:))
Jednym postem wszystkiego nie załatwię, ale może choć odrobinkę nadrobię rzeczone niedobory.
W punktach rzecz będzie się przedstawiać:))

Po pierwsze:
Dwa pierwsze zdjęcia  to rzeczy z łapanki w S.H., które obiecałam pokazać. Same blaszane cudeńka za grosze:)) Świeczniki, puszka, tacka, no takie tam, ale cieszą, jak każda okazyjna zdobycz.
Po drugie:
Na początku stycznia odwiedziła mnie Agnes-ka i przyniosła w prezencie gotową masę solną, ( marudziłam jej strasznie, że nie wiem, co i jak się z tym robi}. Spotkanie było fantastyczne i choć pierwsze takie, to wiem, że nie ostatnie, bo mnóstwo kolejnych przed nami:)) Agnieszka pouczyła mnie ze świętą cierpliwością, co się z tą masą robić powinno, więc zachęcona i oświecona, wzięłam się do dzieła. Matko! Nadłubałam i nawypiekałam takich koszmarków, że aż mi żal serce ściskał na myśl ile tego dobra solnego na marne poszło. Wiem jedno. Do lepienia aniołków i innych takich to ja się nie nadaję, ale za to będę miała własne ptaszorki :))
Pierwszy, chropowaty i niekształtny wielce, poniżej. Jasiek stwierdził, ze od biedy ujdzie:))) Jak to ujdzie?!? Wybitny on jest!!! O!!!


 Po trzecie:
W podzięce za to, że jest jaka jest, PEWNA DOBRZE WAM ZNANA NIEWIASTA, otrzymała z rąk moich rękodzielnicze wytworki, w postaci tacki i szkatułki, z których wydawała się być kontentna:))
Pierwsze zdjęcie w towarzystwie damy (prezent od rzeczonej NIEWIASTY) , którą z pewnością rozpoznajecie, a która to dama cieszy mnie swoją obecnością od paru tygodni:))

Po czwarte:
Odgrażałam się przed świętami jeszcze, że się wezmę za haft krzyżykowy. To się w końcu wzięłam:))
Zaczęłam minimalistycznie, od maleńkich wzorków, ale za to osobiście rozrysowanych ( w tym miejscu dziękuję Cheni za jej woreczkową inspirację:))
Matko! Jaka jestem dumna!!!!

W projekcie coś nieco większego, aczkolwiek "Bitwy pod Grunwaldem", ani tej pod Racławicami spodziewać się tu nie należy:)))

A piątego punktu nie będzie, bo to niespodzianka z moim skrzydlatym candy związana:)))
Do końca zabawy jeszcze dwa dni, a potem to już wszystko w łapkach Jaśka:))))

Przywróciwszy charakter bloga na właściwe tory, pozdrawiam Was bardzo serdecznie i zalecam na wyjście z domu kalosze, bo odwilż masakryczna:)))







piątek, 25 stycznia 2013

Się porobiło....:))))

Witam Wszystkich Zewsząd.


- No i co? No i jakie wyniki? - Jasiek wiercił się niemiłosiernie przed monitorem i z emocji przybierał dziwne pozycje.
- No poczekaj, daj mi spokojnie kliknąć - z wrażenia nie mogłam trafić myszką tam , gdzie trzeba...
- Już? Już wiesz? - zniecierpliwienie kota sięgnęło zenitu
- Wiem!!!! Hurrra!!! Jesteśmy na pudle!!!
- Wygraliśmy pudło????- Jasiek zamieniony w słup soli,  gapił się na wyniki.
- Jakie pudło? Zdobyliśmy trzecie miejsce, tak się tylko mówi, bo na podium - tłumaczyłam kotu, który prawdopodobnie już miał wizję przesiadywania w kartonie.
- Aaaaa.... - chyba zaczęło docierać- to jak nie pudło, to co? - kocio kompletnie nie ogarniał regulaminu konkursowego.
- Wygraliśmy mysz i kocie języczki - cieszyłam się, choć trochę żałowałam legowiska, z pierwszych dwóch miejsc, które miałam przeznaczyć do schroniska.
- Czyje języczki? Jak to języczki?!? - kocio nastroszył ogon i spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Oj takie czekoladki, głuptasie- uspokoiłam zwierzaka, który sprawdzał właśnie , czy swój język ma na właściwym miejscu.
- Jesteś pewna, że to czekoladki? 
- Jestem, są pyszne, a dla ciebie będzie dłuuuugaśna mysz - uśmiechnęłam się do wciąż zaniepokojonego koteczka.
- Aaa, no jak mysz, to chcę bardzo, a te kocie ...te ...no...te czekoladki to sobie sama jedz. To mówisz, że Sean i Sugar są na pudle? Suuuuuper!



Jasiek na wszelki wypadek jeszcze raz sprawdził, czy jest szczęśliwym posiadaczem własnego języka, a ja rozmyślałam o tym, że dzięki Krysi i takim konkursom, pamięć o żyjących wśród nas, czworonożnych domownikach, przechowa się na długo.
Dziękuję Ci Krysiu za wspaniałą zabawę, a zwycięzcom serdecznie gratuluję:)))
A Wam, KOCHANI, Wszystkim Zewsząd, w imieniu moich Niezapomnianych, Jaśka i swoim dziękuję za wszystkie dowody sympatii w postaci oddanych głosów. Jesteście nadzwyczajni!
A tymczasem laureaci śpią sobie spokojnym snem za Tęczowym Mostem i śnią piękne sny o ludziach, którzy kochają zwierzęta:)))


Jeszcze raz dziękujemy i życzymy Wam wspaniałego weekend'u :)))))

czwartek, 24 stycznia 2013

Podumanka o przyjemnościach z "łapanki" :))

Witam Wszystkich Zewsząd


Przedłużające się niedomaganie i niemożność rękodzielnicza wywołały u mnie taką dozę frustracji i irytacji, że w końcu musiałam coś z "tym" zrobić:))
Leżąc z Jaśkiem na głowie i laptopem na brzuchu, wściekałam się, ze czas bezproduktywnie mija, a razem z nim omijają mnie różniste przyjemności, na przykład te związane z posiadaniem nowych "durnostojek" (ładne słowo z blogowego świata) i innych przedmiotów zbytku (znaczy się, według niektórych racjonalistów, zupełnie zbytecznych), których zakup ma uzasadnienie raczej słabe, ale ileż radości daje:)))
Cóż było robić?
O nieoceniona potęgo zakupów internetowych!
Kiedyś,  to jedynie mleczarz butelkę mleka pod drzwi  mi stawiał, dzwoniąc świtem bladym i cały dom na równe nogi stawiając, gdy pustą wystawić zapomniałam...ehhh kiedy to było..., a dziś? Kilka kliknięć i kurier z paczką pod pachą u wrót staje, a ty masz świadomość, że zasada "mówisz (czytaj klikasz) - masz" funkcjonuje bez zarzutu:))
I tak oto, w prosty sposób, pozycji horyzontalnej nie zmieniając, bo m. kuriera przyjął , stałam się posiadaczką, wymarzonych od dawna, podkładek korkowych na stół kuchenny, firmy Pimpernel z serii winnice :))
Jasiek też chyba cierpiał z powodu braku nowości w domu, bo ucieszył się nad wyraz:)))





Radości wystarczyło mi na kilka kolejnych dni leżenia, ale potrzeby posiadania nowych przedmiotów do końca nie zaspokoiłam ( na to jest chyba jakaś jednostka chorobowa? ), tedy przy pierwszym wyjściu z domu na zaśnieżony świat zewnętrzny, na poszukiwanie łupów się udałam.
Najpierw złapałam się na tym, ze stoję jak wryta przed podpórką do książek w stylu art deco. A potem złapałam rzeczoną podpórkę, ciesząc się, że zdekompletowaną będąc, ceną też miała niekompletną, a co za tym idzie, okazję złapałam, jak nic!!! :)))




Od razu mi się polepszyło!!!!
I nie myślcie, że na tym koniec :)) Kolejny dzień zaowocował łapaniem okazji w SH, ale o tym następnym razem:))
Podreperowana psychicznie i najwyraźniej uszczęśliwiona chciałam Wam podziękować za głosy na Sean'a i Sugar'a, bo dotychczasowe wyniki sondy przeszły moje najśmielsze oczekiwania:)) A wyścig trwa:))

 GŁOSOWANIE

Dziś ostatni dzień zmagań, a Jasiek wciąż siedzi przed monitorem i każdy nowy głos wita nieopanowanym wrzaskiem  radości. Nawet się zastanawiałam przez chwilę, czy nie zrobić z niego drugiej podpórki do książek, ale kolor mi nie konweniuje:)))
Pozdrawiam Was Wszystkich Zewsząd bardzo ciepło, przypominając przy okazji o moim skrzydlatym candy, na które serdecznie zapraszam:))
TUTAJ
P.S. W czasie wyprawy po łupy, mogłam jeszcze popodziwiać zimowe dekoracje na mojej ukochanej Piotrkowskiej. Pewnie znikną razem z nieuniknioną odwilżą:))
Zdjęcie zapożyczyłam oczywiście z sieci (ze stronki Moje miasto), bo mój aparat został w domu:))

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Koci ogon i sonda.

Witam Wszystkich Zewsząd.


- Jasiu, o co chodzi z tym ogonem? - Moje pytanie było całkiem uzasadnione, bo Jasiek od piętnastu minut tarmosił swoje futrzane wykończenie podgryzając je i liżąc na przemian.
Nudzę się - odpowiedź była krótka i treściwa, a czubek ogona znowu powędrował do kociego pyszczka.
-  Aaaa, nudzisz się - w tym miejscu zafrasowałam się wielce, bo rzeczywiście zaniedbałam zabawy z kotem, większą część dnia spędzając w łóżku.
- No właśnie. Straszne nudy i nic się nie dzieje, a ty leżysz i czytasz i znowu leżysz, a potem śpisz na leżąco, zupełnie jak mój sznurek pod fotelem - kocio sprecyzował swoje żale nie wypuszczając ogona z pazurków. - To co ja mam robić?
- No przecież chora jestem - broniłam swojej horyzontalnej pozycji - a jak się jest chorym, to się leży.
- A długo tak jeszcze będziesz?- Jasiek wciąż trzymał koniec ogona w odwodzie.


- No właściwie.... hmm...eeee... - dukałam, nie wiedząc, co odpowiedzieć, aż w końcu podjęłam decyzję - dobra, Kocie, dosyć leżenia - po czym śmiało wystawiłam prawą nogę spod kołdry, a za nią wywlokłam z łóżka całą resztę.
- Wstajesz?!- Jasiek zostawił w spokoju obśliniony ogon i patrzył na mnie wyczekująco.
Zdecydowanie tak - pewność z jaką wypowiedziałam te słowa, zadziwiła niepomiernie mnie samą, ale na zmianę decyzji było za późno. Kocio siedział na stole i wyraźnie czekał na dalszy ciąg.
-  Dziś jest poniedziałek, Krysia uruchomiła sondę do głosowania, chodź wybierzemy zdjęcie do posta i pooglądamy fotki o przyjaźni psa z kotem, a potem.....potem się zobaczy.
-  Ja wybieram! Ja! - Jasiek wsadził głowę w monitor i jeśli się nie mylę, cicho gwizdnął.



- Fiuuuuuuuuuu, ale fajne fotki! Mam, mam faworyta! - I nim się połapałam, wcisnął enter...

No to głosowanie mamy z głowy:))
 Konkurs pod nazwą " Przyjaźń psa z kotem" na blogu Klub Kota Jasna 8 trwa, a Jasiek i ja zachęcamy do głosowania na nasze zdjęcie.... no bo skoro my nie mogliśmy....:)))

GŁOSUJEMY TUTAJ

albo

  SONDA TUTAJ 

Zakończenie głosowania 24 stycznia.
Dla pełniejszego obrazu dorzucam drugą fotkę, bo nie wiedziałam, na którą się zdecydować:))



Mamy numer 1. PIES SEAN I KOT SUGAR

A skoro postanowiłam już przestać chorować, to spróbuję słowa dotrzymać:)))

Wszystkim Zewsząd życzę dobrego tygodnia, a Babciom Wszystkiego Najlepszego!







środa, 16 stycznia 2013

Nie ukrywam....

Witam Wszystkich Zewsząd.


- A dlaczego siedzimy z głowami pod tym kocem?
- Bo tak trzeba, Jaśku.
- A długo tak będziemy siedzieć?
- Jeszcze chwilkę, a co, niewygodnie ci?
- Wygodnie, nawet bardzo i przytulnie tu jest. A co jest w tej miseczce?
- Gorący rumianek.
- Aha, ładnie pachnie i dym z niego leci.
- Jasiu, nie gadaj tyle, tylko oddychaj głęboko.
- Przecież zawsze oddycham, a czemu głęboko?
- Bo na tym polega inhalacja.
- Coooo? Co polega???

O matko! No i wytłumacz tu kotu, co to jest inhalacja.

No cóż, nie ukrywam, że jestem chora, zawirusowana i nieszczęśliwa, bo mi się to wlecze z małymi przerwami od początku grudnia.
Robota ręczna leży, bo na nic nie mam siły i ochoty. Zużywam tony chusteczek, wypijam hektolitry płynów wszelakich, popijając nimi przeróżne specyfiki, te przez dobrych ludzi ordynowane (Palmette - Zielarko, dziękuję za dobre rady) i te przez lekarza zalecone i czekam, aż przejdzie mi to wreszcie i odporność wróci. Od kaszlu zrobił mi się już kulturystyczny kaloryfer na brzuchu Uhh
Między innymi zalecono nam inhalacje. U mnie, wiadomo,  trzeba nawilżyć, to co się wysuszyło, a Jaśkowi...hmmm.. weterynarz kazał inhalować nosek, bo ma przewlekły koci katar i niedrożny kanalik łzowy.
Siedzimy tedy oboje pod kocem nad parującą miseczką z różnymi wywarami i tak się na zdrowiu próbujemy podreperować.
Swoją drogą, to pierwszy raz widzę kota, który takie zabiegi toleruje, a nawet, zdaje się, że lubi:)))
Jasiek jest generalnie wspaniałym pacjentem. Musi mieć kilka razy dziennie przemywane oczko - mruczy za każdym razem:)) A jak przychodzi do zakraplania leku, nawet nie drgnie:)).
Znacie takie krople Mibalin? Były niebieskie. Kiedy przychodziło do umieszczania ich w oczach mojego pierwszego kota, Charlie'go, wszystko wokół było niebieskie z wyjątkiem jego ślepków. Zawsze, kurczę, w ostatniej chwili mrugnął i nici z zabiegu :)))
No i tak mi czas mija, głównie w łóżku z kotem, książkami i laptopem przy boku. Ale nawet na klikanie i czytanie nie zawsze mam siłę.
Nie chciałam o ty pisać, bo temat obciachowy, w końcu jaki wirus jest, każdy widzi (albo wie z autopsji) , ale musiałam się jakoś wytłumaczyć z mojej blogowej mizerii i z zaniedbań wobec Was.
Jak się już wreszcie ogarnę i wezmę za jakieś dłubanie, to może moje styczniowe posty nie będą takie beznadziejne:))
Pozdrawiamy Was z Jaśkiem serdecznie i zdrowia życzymy :))))


P.S. Podziękować muszę koniecznie za:
-ciepły odzew na apel Bagragi (Siła marzeń)
-zainteresowanie moim niespodziankowym, skrzydlatym candy
- miłe słowa dot. zdjęcia zwierzaków na konkurs
- Agnesce za cudowne chwile przy świecach i szampanie.

To ja wracam do łóżka:)))))



piątek, 11 stycznia 2013

Ogłoszenia, ogłoszenia...

Witam Wszystkich Zewsząd.



Po raz drugi bawię się z blogiem "Klub Kota Jasna 8" i wysyłam na organizowany przez Krysię konkurs fotograficzny, zdjęcie moich zwierzaków.
Temat: PRZYJAŹŃ PSA Z KOTEM
Seter irlandzki Sean i  dachowiec Sugar przyjaźnili się bardzo. Pamiętam sytuację, kiedy kocio zgarniał łapką ciasteczka ze stołu, na które czekał psi łakomczuch. Pełna współpraca :)) Razem spali, razem jedli i razem podróżowali do mojego lasu. Patrzenie na tę dwójkę to przyjemność w czystej postaci:)))

Na konkurs wysłałam zdjęcie z dymkami (taki był wymóg styczniowej zabawy). W maleńkim stopniu oddaje ono zażyłość moich czworonogów:)))


Uśmiecham się do tego zdjęcia za każdym razem, gdy je widzę :))
W poprzednim konkursie Sugar znalazł się, dzięki Wam, w pierwszej dziesiątce. Może z pomocą przyjaciela, uda mu się wynik poprawić:))) O rozpoczęciu głosowania oczywiście zawiadomię:))
Zachęcam Was do wzięcia udziału w tej zabawie, bo nadsyłane zdjęcia są fantastyczne:))) Link do konkursu TUTAJ i w bocznym pasku.
A TERAZ POWAŻNIEJSZA SPRAWA.
W tym samym bocznym pasku umieściłam link z apelem Bagragi, która prosi o pomoc w realizacji ważnego projektu.
Przeczytajcie jej apel, bo myślę, że warto się nad nim pochylić. TUTAJ
Pozdrawiam Was Wszystkich Zewsząd bardzo serdecznie i życzę dobrych dni :)))

środa, 9 stycznia 2013

Sznurek i coś wiszącego:))

Witam Wszystkich Zewsząd.

Ze sznurkiem Jaśka nie wygram:)))



- Jasiu, zostaw ten sznurek i porozmawiaj ze mną - poprosiłam uprzejmie mojego kota, mając nadzieję, że ta uprzejmość doceniona zostanie.
- Nie teraz - usłyszałam w odpowiedzi.
- No teraz, proszę - ponowiłam prośbę, wciąż uprzejmą będąc.
- Zajęty jestem - odmowa, wprawdzie nic nieuprzejmego w sobie nie miała, ale jednak o burkliwość się otarła.
Jasiek wisiał na końcu swojej zabawki i ani myślał się od niej odrywać.


- Ale ja chciałam pogadać, no odłóż ten sznurek chociaż na chwilę! -  nalegałam.
Bo widzisz, zrobiłam zdjęcia abażura i są mało naświetlone, nie wiem, czy je pokazać, czy nie?
- Nic nie wiem, o żadnym abażurze - Jasiek rozejrzał się uważnie po pokoju, ale sznurka nie puszczał.



- Bo on w Twoim pokoju wisi, nie pamiętasz? Uszyłam ze starej spódnicy i obszyłam stelaż z odzysku - kontynuowałam wywód, licząc na większe zainteresowanie.
-Aaaaa, ten. Ten to wiem, ale on za wysoko jest i ja tam nie sięgam - kocio wrócił do swojego zajęcia, zupełnie nie przejmując się moimi wątpliwościami.
- No wiesz, mógłbyś chociaż zerknąć = byłam mocno rozczarowana kocią obojętnością na moją działalność recyklingową.
- To powieś go nisko, wtedy sobie obejrzę - Jasiek zupełnie nie chciał współpracować.
- Taaa, powieś niżej, jasne, przecież to dzieło za zwis górny robi, to jak niżej mam wieszać? - mamrotałam pod nosem do siebie, na kocią empatię nie licząc już wcale. - Dobra, wrzucam te zdjęcia, a jak je dziewczyny obśmieją, to będzie na Ciebie - zakończyłam głośno, prawie obrażona.


 - A jak wrzucisz, to pomiziasz mnie po brzuszku? - pytanie było zupełnie nieoczekiwane, więc zgłupiałam na chwilę, ale oczy Jasieczka wyrażały tak szczerą prośbę, że dałam spokój fochom.
- No pomiziam, Jasiu-Poduszko, pomiziam... - rozczuliłam się i zdania nie dokończyłam, bo kocina już siedziała na moich kolanach gotowa i wyczekująca. - Hmm... czyżby to było fajniejsze od sznurka? Ehh... Jasiu, Jasieńku....





  

I tak to w dzisiejszym poście znalazły się bure fotki, ale za to z odrobiną bieli, którą mam za oknem:)))
Pozdrawiam Was Wszystkich Zewsząd bardzo ciepło, ze szczególnym uwzględnieniem Nowych Gości:))).


sobota, 5 stycznia 2013

Skrzydlate candy :)))

Witam Wszystkich Zewsząd....
.... W Nowym Roku 2013 :))))


Być może powinnam od statystyki zacząć, ale ja w te numerki nie jestem zbyt dobra:))),
więc tylko z niejaką dumą nadmienię, że właśnie w styczniu rok minie, odkąd uskrzydlona czytaniem Waszych blogów, postanowiłam, do zacnego grona wtajemniczonych, dołączyć:))) 
Uczcić taką okoliczność trzeba koniecznie, więc skrzydlate candy ogłaszam z przyjemnością wielką:)))
 Niech to będzie podziękowanie za Waszą obecność w Moim pobieleniu. Będzie mi miło, jeśli zechcecie się do candy zapisać. Zapraszam serdecznie!
Na banerku do podlinkowania widnieje aniołek, ale to nie wszystko, co przygotowałam dla Was. Resztę skrzydlatych drobiazgów okrywam tajemnicą niespodzianki :)))



Dla porządku piszę, co należy:)))
- podlinkować banerek na swoim blogu
- dopisać imię i maila, jeśli się bloga nie prowadzi
- wyrazić chęć do zabawy w komentarzu i zdążyć z nim do 31 stycznia 2013
- czekać cierpliwie do 1 lutego na łut szczęścia:))

***************************************
- Jasiu, co ty tam robisz na podłodze?- zapytałam kolejny raz kota, który od dłuższego czasu zalegał w kuchni i znaku życia nie dawał.




- Pilnuję miseczek - Jaś westchnął i z trudem uniósł łepetynę. 
- Ale czemu ich pilnujesz? - zdziwiłam się, bo nigdy tego nie robił -  i dlaczego wszystkiego nie zjadłeś?
- No właśnie dlatego pilnuję, bo nie zjadłem - westchnienie było tak głębokie, że poważnie się zaniepokoiłam.
- Nie smakuje ci jedzonko? Może chcesz coś innego? - zmartwiłam się nie na żarty.
- Smakuje, pyszne jest, ale....już nie mogę i..., no i właśnie czekam, kiedy będę znowu mógł..., a pilnuję, żebyś mi ich czasem do mycia nie zabrała, bo czuję, że będę mógł już za momencik...


O matko! Toż to o gombrowiczowską "niemożność" chodzi, a nie o kocie niestrawności, czy inne paskudztwa. Eeee, będzie dobrze, kocio ma syndrom poświąteczny i pewnie mu minie lada dzień, jako i innym (nie wyłączając mnie),  pro żywieniowo na takie okazje nastawionym:)))
- To ty tu sobie leż, a ja idę ogłaszać candy - poinformowałam obżarciucha i wyszłam z kuchni.
 Po kwadransie, Jasiek wychylił się zza fotela.


- Wiesz co? Możesz umyć te miseczki, chyba zrobię sobie dietę oczyszczającą - nie wierzyłam własnym uszom, ale Jasiek natychmiast dodał - to tak tylko dzisiaj i wiesz, chętnie bym spróbował tych witaminek, co je dostałem pod choinkę, nie wiesz, gdzie są?
- Wiem, są w szufladce, ale tylko jedną dziennie możesz dostać - zastrzegłam z miejsca, zadowolona , że z Jaśkiem ewidentnie wszystko w porządku.
- Myślisz, ze nie wiem? - Obruszył się Jasiek - Dziś jeszcze nie dostałem - kocie oczy patrzyły na mnie z takim wyrzutem, że niezwłocznie sięgnęłam po smakołyk.
- A pomożesz mi w candy?- próbowałam coś przy okazji wynegocjować.
- Pewnie - kocio zgodził się z ochotą - mogę zawijać paczuszkę w sznureczki i te...no... numerki wybierać, jak kiedyś Sugar...
No to załatwione, Jaśku. Skrzydlate candy uważam za otwarte :)))))))))))))