Z tęsknoty za czerwcem, zaczynam post zdjęciem mojej wrześniowej truskawki:))
Napisali na sadzonce, ze owocuje całe lato i... nie kłamali:)))))
- Fajnie , że wróciłaś, tylko czym ty tak dziwnie pachniesz? - Jasiek obwąchiwał moją bluzę i prychał jednoznacznie okazując niezadowolenie.
- He, he, domowy sybaryto, nie znasz tego zapachu?
- No nie znam - kocio przeszedł w fazę kichania - coś jakby przypalone, pfh, dziwne jakieś, pożar gasiłaś?
- Blisko, Jaśku, blisko, ale raczej rozpalałam i nie pożar tylko ognisko.
- "blisko - ognisko"- przedrzeźniał mnie Jasiek - nic nie rozumiem z tych twoich rymowanek, jakie ognisko? Śmierdzi spalenizną i już.
- Oj tam zaraz śmierdzi - obruszyłam się na kocią bezceremonialność w ocenie woni mojej bluzy - paliłam ognisko i piekłam ziemniaki, ot co.
- Ziemniaki się gotuje - nadąsał się znawca sztuki kulinarnej - piecze się kurczaka, wiem , bo lubię taki zapach, ale ten z ubrania wcale go nie przypomina.
- Eh, Jasiu, co ty wiesz o pieczeniu ziemniaków, o dorzucaniu drew do ognia, o dymie snującym się nad łąkami, o iskrach lecących do gwiazd.... ?
- Oho, będzie opowieść? - Jasiek umościł się wygodnie na drewnianej tacy i spojrzał na mnie pytająco.
- Zaraz tam opowieść... ja ci tylko chcę powiedzieć, że kocham zapach pieczonych ziemniaków i obieranie ich z przypalonej skórki, która kryje w sobie smaki z dzieciństwa i wspomnienia.
Pamiętam bosych wiejskich chłopaków, zmęczonych całodziennym pilnowaniem i zaganianiem krów, którzy przykucnięci wokół żaru, patykami wygarniali spieczone bulwy i parząc sobie palce wkładali gorące kąski do umorusanej gębusi, śmiejąc się przy tym radośnie i pokrzykując, gdy wygrzebany ziemniak okazał się być bardziej dorodny...
- Ty też jadłaś te ziemniaki na bosaka i z krowami?
- O matko! Jasiek zwariowałeś? Z jakimi krowami? - wyrwana idiotycznym pytaniem z melancholijnej zadumy, spojrzałam na kota, wzrokiem, jak mi się wydawało, miażdżącym.
- O co ci chodzi? Tylko pytałem, bo mówiłaś , że zaganiali krowy....
- Znowu coś mówili o funduszach na oświatę... - westchnęłam, widząc, że kotów w tych wydatkach nie brano pod uwagę. - Jasieńku, to wspomnienia były, teraz ziemniaki już nie brudzą , bo się je w folię zawija, kiełbaski na ruszcie się pieką (albo na wyciorach do PRL- owskich kbks-ów), a krowę to ja ostatnio widziałam na moim hafcie dla Iki. Tylko ogień jest wciąż taki sam i zapach pozostał...
- To już nie ma wcale pastuszków? - Zafrasował się kocio.
- Mam nadzieje, że są takie miejsca, gdzie ich jeszcze można zobaczyć, no i w pamięci ludzkiej są...i na obrazach Chełmońskiego...
- Mhm, to mi pokażesz, a swoją drogą, dobrze, ze sama pojechałaś, bo ja zapachu przypalonego futra za bardzo nie lubię. I czemu ta tacka taka mała jest? - Jasiek przyjrzał się swojemu legowisku ze zdumieniem, że sam je sobie wybrał.
Widząc, że temat ziemniaków został zakończony, postanowiłam przejść gładko do kwestii chleba, a właściwie do chlebaka, na który ostatnio zachorowałam (u Mamonka widziałam taki cudny emaliowany!!!).
Chlebak wynalazłam na wsi. Leżał sobie zapomniany, ale w dobrym stanie, bo rdza się aluminium nie tyka.
Pobielenie zajęło mi chwilkę, za to nad wymianą starej bakelitowej gałki, na nie mniej starą, jednakowoż porcelanową, mitrężyłam okropnie, bo ręczne poszerzanie otworu i mocowanie rzeczonej gałki, która do starych drzwi przeznaczona niegdyś była, a nie do jakichś chlebaków, okazało się być zajęciem żmudnym wielce.
Udało się! :))
Mam więc swój chlebaczek, który czasy prababci pamięta. Jeszcze mu dodam coś na przełamanie tej bieli, może transfer, albo szyldzik, pomyślę. Póki co, chleb sobie schowam:)))
A na koniec o pojemniku na ciasteczka będzie.
Wygrzebany w SH z napisem wyjaśniającym swe przeznaczenie, zmienił nieco szatkę, aczkolwiek zastosowanie pozostało bez zmian:)) Chowam w nim ulubione biszkopty z zaprzyjaźnionej cukierenki.
Pojemnik i zawartość oceniam na pięć z plusem, a co!
I to tyle w ostatnim dniu wakacji. Wszystkich, którzy spodziewali się w tym poście przepisów kulinarnych, bardzo z Jaśkiem przepraszamy:))))))))
Nauczycielom, zaś, życzymy dobrego roku!
Buziaki
Jak nazywa się ta odmiana bo jestem na etapie ogrodowym i chętnie bym taką chciała zakupić :) pojemnik jest mega i te kocie rozmowy uwielbiam je :)
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam:)) Pani powiedziała, ze pnąca i że owocuje cały czas.Nic więcej nie wiem, ale może dziewczyny pomogą....
UsuńLubię Twoje bielenie nie mniej, jak kocie opowieści. :) A tego chlebaka to chętnie bym Ci "pozazdraszczała", gdybym była zdolna do takich uczuć. ;)Uścisków moc Snow Miła
OdpowiedzUsuńTo szlachetne zazdraszczanie jest takie miłe:)))
UsuńApetyczna ta truskaweczka - moje poziomki na balkonie też jeszcze dają ostatnie owoce :D Rozmażyłam się nad tym ziemniakiem. Widzisz, przez kilka lat pierwszych moich wakacji biegałam z chłopakami ze wsi i piekliśmy ziemniaki i wieczorami graliśmy w kapcia, a święto pieczonego ziemniaka musowo było po wykopkach :D Pojemniki przecudowne - uwielbiam te Twoje metamorfozy! Ściskam i zapraszam na kawkę!
OdpowiedzUsuńno właśnie właśnie najwyższy czas:)) U mnie czy u Ciebie?
UsuńO matko moja, tyle cudowności dzisiaj u Ciebie! Chlebak odlotowy, niepowtarzalny! Pudełeczko na ciasteczka też superowe! Ale najbardziej to się chyba rozmarzyłam przy ziemniakach :))) Powiem szczerze, że wolę te pieczone wprost w żarze ogniska, bez aluminiowych wynalazków, takie którymi się człowiek musi poparzyć i umorusać :)))
OdpowiedzUsuńoj ja też tak wolę:)))
UsuńJa też wolę takie morusające... ziemniaki.
OdpowiedzUsuńChlebak jest po prostu bajeczny. Takiego nigdy nie widziałam.
Pudełko na biszkopty też super... ale wolę nie mieć - szczególnie zawartości ;)
ale to dietetyczna zawartość jest :)))
UsuńJak ja dawno nie jadłam takich pysznych ziemniaczków z ogniska!
OdpowiedzUsuńTeż mam taki biały okrągły chlebaczek, z mosiężnym uchwytem, baaardzo stary jest. Buziaczki:)))
Z ogromną przyjemnością rozsiadłam się u Ciebie. Kocham te opowieści, a i cudowności pokazałaś ku wielkiej mojej ogromnej zazdrości. Jestem za szyldzikiem. Coś mi mówi, że on lepiej z chlebaczkiem się komponuje. Pudełka na szóstkę. Masz Ty szczęście do takich cukierasów. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOCH.....czytam, rozkosz dla oczu i balsam na duszę, chlebaczek wyśmienity, pudełko również, ale wracam do dialogu z Jaskiem moim ukochanym :-))
OdpowiedzUsuńuściski M.
Chlebak na piątkę:) Narobiłaś mi smaku na pieczone ziemniaki:)
OdpowiedzUsuńSezon dopiero się zaczyna, więc nic straconego:) Pozdrowionka
Ogniskowa mruczanaka jak zwykle świetna! Ziemniaczki to aż mi zapachniały:) Chlebaczek - cuuuudo! Pojemniczek na ciasteczka też świetny - u mnie pewnie musiałby stać przy łóżku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Gosia
Ależ Ty pracowita jesteś :-)
OdpowiedzUsuńDzisiaj jadałam kiełbaski prosto z ogniska :-)))
świetne zdjecia :)
OdpowiedzUsuńOch,ja też niedawno wspominałam ziemniaczki pieczone bez folii.Z grilla wystarczają mi same ziemniaki z masełkiem.Taka kartoflana jestem:))
OdpowiedzUsuńSkąd wynalazłaś tak dobrze zachowany chlebak?Wdzięczna ozdoba kuchni!Buziaki.
Pojemnik zyskał po przeróbce ;o) Świetny jest!
OdpowiedzUsuńPieczone ziemniaki w ognisku to i moje wspomnienie z dzieciństwa. Chlebak cudny, pojemnik też bardzo mi się podoba !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i jako że nauczycielem jestem dziękuję za życzenia :)))
Skrzyneczka nie do poznania :) A ziemniaczki z ogniska nie mają sobie równych w żadnym wypadku :)
OdpowiedzUsuńpojemniki po prostu cudny Ci sie trafił:)
OdpowiedzUsuńa smakołyków u Ciebie ... ślinka cieknie ;)
pozdrawiam
Ja kupiłm poziomkę niby cały sezon owocującą, ale guzik z tego, chyba, że mi sójka obżera. Moja pierdołka dzielnie przy ognisku waruje, ale kotka bym nie zabrała na działkę, mają zwyczaj sięoddalać, a ja pupila z oczu nie spuszczam. Słusznie, że Jaś został w domku. Ostanio do mnie przyszła na Mazurach piękna kotka perska, czarna, śliczna. Rany ale byłam przerażona, że się komuś zgubiła i będę musiała zabierać ze sobą ( jeszcze mi tylko kotka brakuje, choć bardzo lubię koty), na szczęście znalazła się właścicielka, była pod namiotem na sąsiednich działkach. Chlebaczek zacny, może mu faktycznie jakiś detalik zafundować, szyldzik byłby akuratny:)
OdpowiedzUsuńNo to chlebaczka Ci zazdraszczam:)))cudny jest:))a pobielony jeszcze cudniejszy:))pojemnik na ciasteczka piękny:)))ale najbardziej to Ci zazdroszczę tego ogniska i ziemniaków w nim pieczonych:))wszędzie tylko grille i grille,a porządnego ogniska nie ma gdzie zrobić:))a mnie się takie ziemniaczki marzą:)))
OdpowiedzUsuńA ja wszystko oceniam na 6+ :)
OdpowiedzUsuńAlez swojski tytuł...wspaniale;))
OdpowiedzUsuńPojemnik w moich oczach zasługuje na mocne 6...w skali ocen uczniowskich;))
Udanego tygodnia,
Pozdrawiam cieplutko
pojemniczek odmieniłaś rewelacyjnie!!!!po przeczytaniu twojego wpisu aż mi zapachniało tymi ziemniaczkami!!!Boże Ty mój jak ja uwielbiam takie ogniskowe kartofelki;-)))
OdpowiedzUsuńAch! Jak tu dziś u Ciebie miło (zawsze jest miło, ale dziś jakoś szczególnie)! Siedzę sobie z kawką, czytam, oglądam i uśmiecham się - do Ciebie, do Jaśka i do siebie samej:)
OdpowiedzUsuńNinka.
Pastuszków ani krów nie pamiętam - ja taki mieszczuch zapyziały...
OdpowiedzUsuńAle za ogniskiem tęsknię...
Za tym zapachem nas łąkami wędrującym... za iskrami radośnie z w berka się bawiącymi... z jednego polana na drugie przeskakującymi... za dźwiękiem gitary w zapadający mrok uciekającym...
Pozdrawiam cieplutko metamorfozy Twoje jak zawsze z podziwem oglądam ;-)))
haha i ja mam wrześniowe truskawki balkonowe - co tydzień mam zbiory (2 lub 3 truskawki) :)A chlebak wygląda obłędnie! Jest rewelacyjny!!! A zapach ogniska kojarzy i sie bezwzględnie z końcem lata...ehhh
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Gaduła z tego Twojego Jaśka....))))U Ciebie truskawkowo za oknem a u mnie okropnie leje, że świata nie widać....Chlebaczek znam ...wspomnienie dzieciństwa...Metamorfozy super....Całuski pa...
OdpowiedzUsuńPrzecież było bardzo kulinarnie! Od dania głównego po deser:).
OdpowiedzUsuńChlebak jest w rewelacyjnym stanie, miałaś farta. Widzę, że bielenie górą!
Pozdrawiam serdecznie (Jaśka też)!
Oj smaka mi zrobiłaś na ziemniaczki :-) a wszystkie pobielenia po prostu świetne, a pojemnik na ciasteczka zbyt kuszący:-)
OdpowiedzUsuńfajny chlebak :) a ta truskawka to jakiś mutant :))) koniec lata...szkoda
OdpowiedzUsuńach ten Jasiek to czasem bywa niepojętny, ale przynajmniej skoro boi się ognia możesz go czasem podsmażeniem futerka straszyć jak będzie niegrzeczny :)
OdpowiedzUsuńPojemnika na chleb Joasi w skrytości również zazdroszczę, ale nie miałam tyle szczęścia co Ty i jeszcze nie znalazła nic tak okazałego.
Pojemnik na ciasteczka cudny, ciekawe czy Jasiek swojej sprytnej łapki tam nie wpuści i nie spałaszuje zawartości...
Pogawędki z Jaśkiem zawsze mnie rozkładają na łopatki:))
OdpowiedzUsuńA Twoje skarby - wow, zwłaszcza pudełko na ciasteczka. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w nowym roku szkolnym
Och, Irmelin, ja już, na szczęście, nie muszę reagować na dzwonki,hi,hi:)))
UsuńKochana lubię te Twoje kocie rozmowy ;-0
OdpowiedzUsuńChleabaczek i pojemniczek na ciasteczka cudny !!!!
Pewnie podpadnę wszystkim ale nie lubię ziemniaków z ogniska - zawsze się poparzę i umorusam wszystko do okoła brrr - ale takie pieczone z ziołami ( obrane ) w piekarniku tak ;-0
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
U nas w SH nie ma takich cudności :( Chlebak masz teraz rasowy :) Ja choruję na ceramiczny...
OdpowiedzUsuńPogawędki z Jaśkiem są wspaniałe i zawsze poprawiają mi nastrój.
OdpowiedzUsuńŚwietnie przeobraziłaś pojemnik:)
ojojoj ........ ale spędziłam z wami czasu !!!!!!!! Czuję się jakbym faktycznie od Was wyszła! Ale miałam do nadrobienia tyle postów! Cudne te wszystkie Twoje pobielane przedmioty. Ziemniaki z ogniska.... nie pamiętam już jak smakują :-( Za to pingwinkami się zajadam :-) Najlepsze na świecie te z Kościana :-)Ach, jak uwielbiam Twoje rozmowy z Jaśkiem :-)))))
OdpowiedzUsuńI Kochana, przyślij mi, proszę, Twój adres, wyślę Ci wreszcie książkę!
Moje balkonowe truskawki też wciąż owocują, chociaż nieobficie i bardzo małe owoce mają, ale i tak cieszą:) Twoje pobielane przedmioty zawsze mnie zachwycają:)
OdpowiedzUsuńZapach i niepowtarzalny smak pieczonych ziemniaków, to wspomnienie końca wakacji spędzanych u babci i zapowiedz nadchodzącej jesieni:) Miałaś farta z zakupem chlebaka i ciasteczkownika :)
OdpowiedzUsuńtruskaweczki mniam
OdpowiedzUsuńa chlebak pierwsza klasa !
pozdarwiam zazdraszcam
ja to chyba kotem jestem..hmmm...nie lubię pieczonych ziemniaków ogniska.....ale ten chlebaczek cudny......ja nad swoim teź pracuje...tylko ma wgniecenia:(((śmiałam sie ,źe oddam do zaprzyjaźnionego blacharza:))
OdpowiedzUsuńUnas fotos preciosas y un trabajo espectacular.
OdpowiedzUsuńBesos desde España
zapraszam do mnie po odbiór nagrody:)))
OdpowiedzUsuńCudowności...pięknie:)
OdpowiedzUsuńPosyłam moc ciepłych wrześniowych pozdrowień! Uściski.
Peninia*
http://peniniaart.blogspot.com/
Słonko,serduszka odłożone, Jasieńku, Tobie też coś przywiozę :-)****
OdpowiedzUsuńJasiuuuuu... a czy możesz powiedzieć swojej Pani, że już czas na kolejny post!!
OdpowiedzUsuńTęskno i smutno mi bez Was :*
Buziaki i uściski zasyłam
Truskawki uwielbiam jak mało co, ale tymi pieczonymi ziemniaczkami to mnie przypiekłaś dopiero:))) Prawie czuje ten zapach.Do tego masełko i sól:)))))
OdpowiedzUsuńChlebaczek cudeńko jak i pozostałe prace.
Serdeczności moce posyłam.
Koteczek piękny, biały i rude plamki, słodkości :)
OdpowiedzUsuńświetne...
OdpowiedzUsuń