Witam Wszystkich Zewsząd.
"A tymczasem leżę pod gruszą
A świat obok płynie leniwie
I niczego więcej nie pragnę
Wręcz przeciwnie..."
Wszystko się zgadza i jest jak w piosence Pani Maryli, z wyjątkiem może tej gruszy....
- Jasiek, błagam, posuń się trochę i zabierz to rozgrzane futro z mojej nogi - jęknęłam po raz setny z nadzieją, że te jęki osiągną jakiś skutek
- Sama się posuń, ja nie mam siły.... - jęk Jaśka był jakby bardziej mozolny od mojego i chyba bardziej przekonujący.
- Dżisus! To chociaż ogon przerzuć jakoś...
- No ogon mogę zabrać, ale wtedy mi się łapka zsuwa - poskarżył się właściciel kity i zsuniętej łapy.
- O matko! To co teraz?
- Mamy za małą kanapę - Jasiek podwinął łapę, ale ogon wrócił na moją nogę.
- Albo ja mam za dużego kota - zebrało mi się na ciętą ripostę.
- Było sobie kupić chomika - odpalił Jasiek i przewrócił się na drugi bok. Teraz miałam na nogach i ogon i wszystkie cztery łapy.
- Ja i tak jestem wdzięczna losowi, że ty stonogą nie jesteś...
- Że kim ja nie jestem? - kot łypnął na mnie prawym okiem, bo z łypaniem obydwoma na raz, najwyraźniej miał trudności.
- Nic nic, tak sobie marudzę, gorąco jest...
- No co ty? Gorąco? Ja nie mogę! My tu jakiś piec Martenowski mamy, czy jak to się tam nazywa, a ty, że gorąco! Lepiej sprawdź, na którym biegu jest wentylator, bo może się przełączył. - Jasiek ledwo wysapał całe zdanie, ale do łap i ogona dołożył lewe ucho.
- No idę, idę - zwlokłam się i sięgnęłam do przycisku. - Jest na trzecim, czwartego nie ma, uważaj wracam... - i mówiąc to zaległam z powrotem na swojej części kanapy. Jasiek ani drgnął.
I tak od trzech dni leżymy pokotem, w towarzystwie robótek, które tez leżą, ale odłogiem, mając zamiast gruszy wentylator, a zamiast trawy za ciasną kanapę...
Czasem nam się zdarzy wstać i wtedy spędzamy słodkie chwile przed otwartą lodówką, dopóki ta nie zacznie ostrzegawczo bulgotać, że jednak lepiej działa, jak jest zamknięta.
Wtedy pozostaje jeszcze łazienka. Ja włażę pod prysznic, a Jasiek siada na brzegu wanny i czeka na kropelki rozpryskujące się radośnie na jego nosie.... No ale ile tak można?
Tedy wracamy z Jasieczkiem na naszą kanapkę i znowu leżymy, marząc o dalekich wyprawach lodołamaczem w towarzystwie pingwinów ( a właśnie, gdzie się podziały takie fajne lody "Pingwin"?), albo innych białych niedźwiedzi w kierunku bliżej nieokreślonym, ale zdecydowanie na północ....Jasiek chciał nawet poszukać w necie instrukcji budowy igloo...ale na chceniu się skończyło, bo odpalanie laptopa wymagało zbyt wiele zachodu, a nam był tylko jeden zachód w głowie - słońca i to najlepiej na kilka dni....
I tak sobie leżąc na leżąco, leżymy.
Takie leżące leżenie ma to do siebie, że im bardziej się leży, tym trudniej leżenia zaniechać. Z czasem też zanikają odruchy, które w normalnych warunkach leżeniu towarzyszą. W moim przypadku, przestają mi się poruszać palce odwracające strony książki i aczkolwiek jest to czynność zbędna w sytuacji, gdy gałki oczne nieruchomieją na tekście, to jednak przydatna, w momencie, gdy nam rzeczony tekst boleśnie na nos opada.
Albo taki palec, co to pilotem do telewizora rządzi. Nijak się nie chce uruchomić. Nikt od niego nie wymaga, żeby w taki upał kanały zmieniał, ale żeby wyłączyć tego pudła nie potrafił ?!? Ileż ja się musiałam namęczyć, żeby w środku nocy pozbyć się w końcu widoku sapiąco - jęczących panienek na golasa w towarzystwie, wydających podobne dźwięki, gołych panów. No przecież każdy się męczy w tym upale, a ci z ekranu, bidulki porozbierali się, ale miejsca dla siebie na kanapie to wcale nie mieli. Ciasnota straszna. To dopiero tragedia w taki upał! Jasiek to się zmobilizował i tyłem odwrócił, żeby na te męczarnie nie patrzeć. A ja? Ostatkiem sił w końcu ten palec uruchomiłam, żeby sobie spokojnie i bez dodatkowych stresów, poleżeć. Ufff!
A dziś?
- Jasiu, przymknij okno, bo mi chłodem wieje i deszcz zacina - poprosiłam uprzejmie kota, przekonana, że wciąż leży obok.
- Co mówiłaś? - Jasiek przebiegł przez pokój z prędkością światła.
- Żebyś okno zamknął, bo mi zimno tak leżeć - powtórzyłam nie mniej uprzejmie.
- No to wstań i zamknij - powiedziało coś, co chyba było moim kotem, ale nie zdążyłam się przyjrzeć, bo pognało dalej.
- Co mam zrobić??? Wstać??? Znaczy się przestać leżeć??? O matko! Ale jak to się robi? Jasieeeeeeeeeeeek!
Postawiona przez Jaśka do pionu, pozdrawiam Was serdecznie, nadmieniając, że upały to ja niekoniecznie, ale jesień, zima, wiosna to tak, to bardzo i oczywiście jestem za, a lato to może w...Norwegii?
Wasza, jakby nie było, jednak..SNOW
P.S. Idę leżeć......nie , no spokojnie, spać idę, późno już. Czy ja wyglądam na konia? Na stojąco nie umiem:))
Dobrej nocy:))
ha ha, no to się uśmiałam :)
OdpowiedzUsuńale w pełni rozumiem, bo moje ostatnie gorące dni wyglądały podobnie, no może oprócz oglądania tych sapiących panienek ;) :)
dziś cieszę się chłodem jak nigdy!
dobrego weekendu dla Was!
Ależ podumanka na dobre rozpoczęcie dnia:) Uśmiałam się setnie!
OdpowiedzUsuńJa w zasadzie dosyć lajtowo ten gorąc przeszłam... w zasadzie nawet dziwiłam się ,że wszyscy narzekają! Do czasu aż przyszło mi na pól dnia do miasteczka się udać - zrozumiałam... że żar leje się faktycznie - a ja mam po prostu chłodny dom!!! U mnie w domu w te upały było po prostu przyjemnie... a teraz jest zimno...
Wczoraj - w tym upale - nie byłam w stanie nawet zajrzeć do Twojego tekstu, a dziś przeczytałam, śmiejąc się radośnie:)))) Wielkie dzięki:)
OdpowiedzUsuńNo jeszcze nie mogę się przestać radować:)) W ramach nadrabiania zaległości, miałam dużo fajnego poczytania:)
OdpowiedzUsuńKonkurs z myszami był fantastyczną zabawą.Ale to zapewne większa zasługa Jaśka:)
Czytając obecny wpis myślę sobie Kochaneńka, że jeżeli nadal tak będzie to z miejscem na tej kanapie przyjdzie Ci się pożegnać na dobre.No chyba,że tylko tak troszkę będziesz mogła na niej przycupnąć i to w ramach przypodobania się Jaśkowi (czyt.pogłaskania):))))
Szukaj Kochana, póki pora jakiejś podstępnej taktyki, która nie pozwoli na całkowite wyeliminowanie Twojej osoby z tejże kanapy:))))
No bo może nie na stojąco jak ten koń, o którym tu wspomniałaś,ale na leżąco tyle,że na podłodze przyjdzie Ci sypiać:)))))
Wybacz ale to ten upał winien treści mojego komentarza:)))
Moc serdeczności Tobie i Jaśkowi posyłam:)
Jasiek pamiętaj o tych pozdrowieniach gdybym kiedyś znalazła się w twoim towarzystwie:))))
Snow!!!!! ty Jaśka tymi panienkami nie deprawuj:)))))))) u mnie dzis cudownie...tak prawie wrześniowo:)))))
OdpowiedzUsuńJaki świat bez Jaśka byłby smutny. Uśmiech gości na mojej twarzy od samego rana. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHa ha :) Dooobre, szczególnie zaKOŃczenie. ;) I choć ja za upałem, za gorącem i parzącym niemal słońcem jestem jak najbardziej TAK, to mimo Twych norweskich zapędów z pingwinami w tle sympatię do Ciebie mam, choć Ty Snow i kota po części białego jak śnieg masz. :) Uściski serdeczne
OdpowiedzUsuńJasiek stonoga, leżeć pokotem ;) Ty to masz pomysły :)
OdpowiedzUsuńKiedyś w lecie czytałam "Stację arktyczną Zebra" trochę pomagało :)
Ale co by tak stopniowo te zmiany przychodziły, wczoraj 40 dziś 20 i jak tu organizm przyzwyczaić - toż to szok termiczny jest !!! W Norwegii rzeczywiście chłodniej jest zdecydowanie, ale leje i pada, pada i siąpi ... i jak tu człowiekowi dogodzić ;)))
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego dnia życzę :)
Hi,hi,hi. Wesolusio mi się zrobiło. U nas tylko 18 stopni, ale rozumiem co się przeżywa w taaaki upał.
OdpowiedzUsuńps. ojojoj, te ciasne kanapy i ten tłok, parno i duszno;)
pozdrawiam!
U mnie dzisiaj lekka ulga w upałach.
OdpowiedzUsuńSnow nie pozostaje nic innego jak zakupić drugą kanapę:)))
U nas takie burze że pierwszy raz się sama bałam i pierwszy raz widziałam pioruny w biały dzień, przerażające..
OdpowiedzUsuńNo i leże tak można do końca lata tzn..już niedługo : Korzystaj więc zatem z kanapy do woli bo potem tylko zapiecek pozostaje a tam jeszcze zdecydowanie ciaśniej.Ściskam Was mocno oboje :)))
OdpowiedzUsuńU nas pogoda bardziej jesienna:(
OdpowiedzUsuńwidzę, że całkiem leżakowy z Was zestaw :)))
OdpowiedzUsuńpo wczorajszym bum-bum lepiej, mam nadzieję,i na dłużej :))
OdpowiedzUsuńuwielbiam czytać Wasze dialogi!! Mój Kacperek po upałowym leniuchowaniu dziś odżyła bo temperatura zrobiła się normalniejsza. Buziaki dla Was. :-*
OdpowiedzUsuńDzięki takiej podumce z rana już teraz czuję, że uśmiech, to mi z twarzy chyba do samiutkiego wieczora nie zejdzie:)
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja tęsknię za słońcem??
OdpowiedzUsuńVenus też się cieszy z ochłodzenia... znów żyje ;-)))
Przez ostatnie upalne dni podobnie jak Jasiek nie chciało jej się nawet ogonem ruszać
Pomimo Twoich lodowych marzeń ja ja ci pozdrowienia jak najcieplejsze zasyłam ;-)))
Jejku, pierwszy blog od dawna, który mnie tak rozbawił i zainteresował do tego stopnia, że trzy posty z rzędu przeczytałam i więcej chcę! Coś czuję, że mój Gandalfowy ma Jaśkową konkurencję :D :)
OdpowiedzUsuńNie cierpię upałów, nie jestem w stanie wtedy nic zrobić. A po upałach są zawsze burze. Wrrr. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa osobiście wyjechałam lekko na zachód,a tam wcale upałów nie było.Może to jest metoda?:)))
OdpowiedzUsuńJaśkowe rozmowy niezmiennie mnie śmieszą:)Buziaki*
Ja jestem bardzo zmęczona tymi upałami. Jasiek jest boski :)
OdpowiedzUsuńKochana. To może na południowy (o zgrozo ) zachód się udasz?! Wiem, że mnie nie ma-wirtualnie- , wiem, że zaniedbanie, to grzech straszny, a zaniedbanie relacji dobrej , to piekło i szatani, li i jedynie... Ale rozważ :) Ściskam.
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twoje posty:)
OdpowiedzUsuńLeżenie to też w końcu coś robienie;))
OdpowiedzUsuńWasza rozmowa jak zawsze wspaniała, poprawiają nastrój...tego mi trzeba;)
Pozdrawiam cieplutko
...dzisiaj już padam, ale z rańca tu wracam uściski !
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl, wszędzie porobiły mi się cudne śmiechowe zmarszczki od czytania. Błagam Cię, wydaj swojego bloga drukiem - ludzie będą go sobie wydrapywać z rąk.
OdpowiedzUsuńNo.....uśmiałam się setnie:)))))))pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńooo to prawie tak jak my z Frankiem:)))jak się futro wyłoży na kolanach słońcem ogrzewanych:))))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńWpadłam tylko by powiedziec Ci "dzień dobry", posty poczytam wieczorem, bo mam zaległości...
OdpowiedzUsuńTo niesprawiedliwe, jak ja do roboty to upał, jak na Mazury to wieje i zimno. W nocy 10 stopni!!!! Lubię upały, ale na wsi, u mnie w mieście to koszmar i Mopek też na mnie włazi i jest jeszcze goręcej......
OdpowiedzUsuńKocia łapka to nic a jak Ci tak mąż założy dolną kończynę i po jakimś czasie odkleja z głośnym cmoknięciem żeby się na drugi bok przewrócić. Na taka pogode jedna rada plaż. Poleżeć można bo miejsca dużo i wiaterek przyjemnie chłodzi bo tam zawsze wieje :) Całuski
OdpowiedzUsuńA ja wolę upały i lato ..
OdpowiedzUsuńCo człowiek to inny gust :-)))
Głaski dla Jasia , dużo głasków !