czwartek, 14 marca 2013

Trzy Gracje :)))

Witam Wszystkich Zewsząd.

UWAŻAJ, TO NIE CHMURY, TO PAŁAC KULTURY ...



- Cały dzień cię nie było!- Jasiek usiadł na stole i wyczekująco postukiwał łapką w blat.
- No rzeczywiście , nie było mnie, a bo co? - Drażniłam się z kociem.
- Bo może się wytłumaczysz, gdzie byłaś ? - Natężenie postukiwania wzrosło wprost proporcjonalnie do pretensji w głosie kota - No gdzie?
- W Warszawie, Jaśku, na spotkaniu byłam, przecież wiesz...
- Ale tak długooooooo? - Stukanie ucichło, ale w głosie Jaśka nic się nie zmieniło.
- Ciesz się Kocie, ze nie zostałam na dwa dni, a mogłam.
- Jeszcze czego!- Jasiek odwrócił się do mnie tyłem i fukał coś pod nosem, co,  jak mniemam, w kocim języku nie uchodziło za wytworne.
- Oj już się nie burmusz, przecież jestem, jak chcesz, to ci wszystko opowiem - zwróciłam się do kociego ogona, machającego na mnie lekceważąco.
- Nie potrzebuję - przód kota wyrażał to samo lekceważenie, co tył.
- Jasiu, nie oszukuj, przecież widzę, ze umierasz z ciekawości i prezent ci przywiozłam....- zawiesiłam głos wyczekująco.
- Jaki prezent? - Wszystkie części kota przyjęły poprawną pozycję, a oczy i uszy zdecydowanie nastawiły się na odbiór.
= Najpierw opowieść, a potem prezent, może być? - Pytanie było w zasadzie retoryczne, bo Jasiek już siedział wyczekująco na klawiaturze.
- Dobra, nawijaj, a fajny ten prezent?
- O matko! Mam interesownego i skorumpowanego kota!- Pomyślałam z rozpaczą, ale dałam spokój etycznym peregrynacjom, bo Jasiek przeniósłszy się na moje kolana, włączył motorek i wlepił we mnie wyczekująco te swoje niebieskie oczęta. Co było robić?

- Budzik zerwał mnie na nogi o 6.15.... - zaczęłam.
- No wiem - przerwał Jasiek - właśnie mi się śniło, że pływałem z delfinami, jak zdzwonił, strasznie hałasował.
- Jasiu, nie przeszkadzaj, bo nigdy nie skończę, a opowieść krótka nie jest - pouczyłam kota, który uświadomiwszy sobie, ze nieopatrznie wydłuża czas oczekiwania na prezent, zamilkł posłusznie.
.... za oknem krajobrazy jak z Kamczatki, a mnie jechać trzeba - ciągnęłam swoją opowieść.
Między łykiem gorącej kawy i kęsem ciasta drożdżowego, upychałam do torby pakunki i pakuneczki, potykając się o własne nogi. Zaspany m. poszedł wydobywać spod śniegu, coś, co parę dni temu wyglądało jak nasz samochód, żeby podrzucić mnie na dworzec.
Pociąg regionalny odjechał punktualnie, wioząc mnie przez syberyjskie śniegi do stolicy. Siedziałam przy grzejniku, przypiekana nierównomiernie z lewej strony, w szaliku ciasno zakutanym, bo górą wiało niemiłosiernie i ściskając w ręku przewód od mp3 , która raczyła mnie skrzeczącą muzyką raz z jednego, raz z drugiego głośnika, bo przez pomyłkę zabrałam zepsute słuchawki. Co piętnaście minut, wielki jak niedźwiedź, konduktor, domagał się, biletu i za każdym razem, robił w nim kolejną dziurę. A swoją drogą, mogliby im dawać dziurkacze ozdobne...uhhh.
Dobrze, że ja ze Szczecina nie jadę, albo z Gdyni jakiejś, pocieszałam się. A mogło i tak być, bo niewiasty oczekujące mnie na dworcu, najpierw spenetrowały pociąg przybywający z tego pierwszego miasta, a potem, za ciosem z gdyńskiego :)))
Kiedy jednostka Łódż-Kaliska - Warszawa wtoczyła się na peron, były już tylko okrzyki powitalne, buziaki i moc uścisków.
Nie wiem, czy stolica była gotowa na spotkanie trzech Gracji, ale nas to zupełnie nie obchodziło.
Mamon, Juta i Snow rozpanoszyły się w Złotych Tarasach i jak zaczęły gadać w okolicach 10.45, to ledwo skończyły grubo po 15ej i to tylko dlatego, że moje męskie dziecię, zrobiwszy kilka daremnych rund wokół miejsca naszego spotkania, siłą mnie w końcu stamtąd wywlokło i zapakowało do samochodu w podróż powrotną.
Głupia zabawa! Za krótko!
- Mówię ci, Jasiu, co to było za spotkanie! - westchnęłam głęboko, przypominając sobie serdeczne uśmiechy na twarzach dziewczyn...
- A o czym właściwie rozmawiałyście? - zaciekawił się zasłuchany kocio.
- Och, Jaśku, o wszystkim jednocześnie! - Entuzjazmowałam się - Tak jakbyśmy się znały od zawsze i tylko dawno nie widziały!  Było fantastycznie!
- I co, i co jeszcze?- Dopytywał się kocur, wiercąc na kolanach.
- I jeszcze było mnóstwo wzajemnych podarunków i wspólne zakupy i zdjęcia... i przysięgi, że teraz to już będziemy się widywać, kiedy tylko się da i na dłużej... ehh, mówię ci, kocie, 13ka to szczęśliwa liczba!
- Fajnie...- rozmarzył się Jasieczek - a następnym razem weźmiesz mnie ze sobą?
- Wiesz, chyba by ci się nie podobało w tym pociągu, ale zdjęcia możesz oglądać i opowiadać ci będę wszystko ze szczegółami.
- Jak tak, to tak - zgodził się mój kosmaty amator podróży - to pokażesz mi te prezenty?
 -Pokażę :)) Ten jest dla ciebie:))


W tym miejscu straciłam kontakt z Jaśkiem na bardzo długo, bo mysz od Jutki okazała się być prezentem na miarę kocich marzeń i nawet ewentualne pływanie z delfinami straciło na swej atrakcyjności:))



Rozpakowywaniu paczuszek z upominkami towarzyszyły takie wybuchy radości, że zabiegani przechodnie, przystawali w zadziwieniu, zapominając, na moment, o celu swojej wędrówki.

Zapomniałam o wszystkich fotkach, tego co wiozłam dla Juty i Mamonka, więc tylko dwa zdjęcia.
Tabliczka, którą zamówiła Jutka, jako znak rozpoznawczy na swoje kiermasze i biscornu dla Mamonka, zaakceptowane przez kociego arbitra:))























Do Łodzi wróciłam obładowana cudami:))






Utkanymi przez Jutkę, aniołem i podkładką (nie licząc myszy dla Jaśka). Jak ona to robi z tym sznurkiem, nie pojmę nigdy :)))

Girlandką (z ptaszorkiem!) i serduszkiem od Mamonka, oraz.....
..... ażurową pisanką, której tajniki powstawania dane mi było poznać i którą, według mistrzowskich wskazówek, poczynić zamierzam :))



Dziewczyny kochane! Dziękuję Wam za cudowne chwile, a także za całą walizę wrażeń i wzruszeń, którą do domu z tej magicznej podróży przywiozłam:))
Jasiek obcałowuje myszkę od Jutki, a ja biorę się za wycinanie wydmuszek, póki bezcenne rady Mamonka z głowy mi nie wylecą....
Relacja z placu boju pewnie niebawem:)))


A Wszystkim Zewsząd życzę jak najwięcej takich spotkań i takich więzi, które w ich wyniku, powstają.....
Serdeczności.

44 komentarze:

  1. Ależ śliczne prezenty i takie tematyczno-wielkanocne :-)
    Fajna wycieczka, ale ja w zimę to się nie ruszam nigdzie...
    Głaski dla Jaśka :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Snow, jak ja się cieszę, że masz takie wspaniałe spotkania, że żyjesz życiem towarzyskim, że masz wspaniałe wspomnienia! A wiesz, że tym Twoim pociągiem do stolicy, to ja kilka lat jeździłam regularnie? Konduktor pewnie wciąż ten sam, taki nerwowy i co kwadrans domaga się kolejnego pokazania biletu:)
    Kochana przypomniałaś mi czasy mojej młodości, niezależności i wolności. Każda tamta moja wyprawa pociągiem obfitowała w kolejne rozmyślenia życiowe.
    Buziaki Kochana Warszawianko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdraszczam takiego wspaniałego spotkania :))) Girlandkę już podziwiałam u Asi :) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  4. Super spotkanie :) Jasiek rozkoszny z tą myszką, śliczny kociak !

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne prezenty, ale najbardziej zazdroszczę samego spotkania - wrażenia i wspomnienia na pewno bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  6. śliczne jaja :) a Jasiek jak zwykle niesamowity :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. prezenty dostałaś zachwycające! a już ta myszka dla Jaśka równiez od razu podbiła moje serce :) i ta deseczka fantastyczny pomysł

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się że tak milo spędziłaś czas a wspomnienia będziesz mogła odświeżać spoglądając na śliczne podarunki :)
    Owocnego wcinania wydmuszek :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że Twój lapsus słowny może być proroczy i pisanki mi wetnie w drobny mak:))))

      Usuń
  9. Fantastyczne spotkanie.Ja z Kasią spotykamy się w tym samym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jasiek ale ci się trafiło... mysz rewelka...
    A spotkania a realu są świetne... faktycznie jakby się znało od lat... gratuluję...

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam takie spotkania:)miałam kilka i wiem o czym piszesz:))To jest jakieś nieznane iskrzenie,że nie widząc osoby na oczy ,poznajesz ,że to ta i potem gadacie jakbyście się znały od zawsze:)))super:)pielęgnujcie znajomość:)))pozdrawiam cieplutko:)))

    OdpowiedzUsuń
  12. dałyście czadu dziewczyny!!

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana Snow prawda, to było cudowne spotkanie jak to w takich wypadkach bywa za krótkie acz owocne i wnoszące dużo dobrej energii.Ja dopiero jutro znajdę chwilkę na relacje, ale jeszcze raz bardzo za wszystko dziękuję.Przesyłam Ci dużo uścisków i trzymam kciuki za Twoje wycinane pisanki, wierzę że Ci się uda:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Mamonku, pierwsza wydmuszka poszła się....przejść:))))
      Ale mam jeszcze 9! Jest pięknie!

      Usuń
  14. Ach, pewnie spotkanie faktycznie musiało być cudowne, aż się sama rozmarzyłam;-) A Jasieniek z myszką to przesłodka istotka:-)

    OdpowiedzUsuń
  15. no super fajnie tak się spotkać w realu :)) miłe prezenty :)
    pozdrowienia
    Ag

    OdpowiedzUsuń
  16. To musiało być niesamowite !!!
    Jakie śliczności , ta mysz ... oj Jasiek szczęściarz;))
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  17. Ach, już prawie zapomniałam jak Ty pięknie opowiadasz...
    Witam Cię serdecznie po przerwie, i dziękuję za natchnienie: muszę i ja coś w tym stylu zorganizować.

    OdpowiedzUsuń
  18. może jakąś maseczkę na twarz załóż?? gdyby inne wydmuszki też poszły się...przejść, mam trochę, dam :) pamietaj o jedzeniu, bo jak Cię znam, to się nie oderwiesz szybko od tych wierteł :)

    OdpowiedzUsuń
  19. skorumpowany kot... a to dobre :)

    prawdziwe cudeńka przywiozłas ale prawda taka, że i cudami obdarowałaś, to wspaniale, że mogłyście się spotkać, pogadać i pośmiać, zazraszczam :)))

    przesyłam moc ciepłych uścicków na wypadek gdyby znowu zima nadeszła!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. fajne spotkanie :-) cudne prezenty, och jakie życie potrafi być kolorowe i piękne ! usciski Snow :-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Takie spotkanie to musi być cos wspaniałego, zwłaszcza z przemiłymi wspomnieniami i ogromna chęcią na jeszcze;))
    Prezenty wspaniałe!!!
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  22. Oj dziw bierze,że ten nadmiar energii udało Ci się w słowa jakoś ująć...czuć ,że wspaniale było...oj wspaniale...:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jakie cuda! Powinnaś wydać książkę z przygodami Jaśka:) Pierwsza bym ją kupiła!:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Żywo zainteresowałaś mnie konduktorskim dziurkaczem,mam coś w tym rodzaju,kiedyś Ci pokażę jak będziesz grzeczna:))Jaśkowy prezent cudny.Twoje oczywiście też.I obdarowana zostałaś po królewsku.Szkoda,że nie dane Ci było zrobić zdjęć Pałacu oświetlonego nocą,ja bardzo lubię ten widok.
    Widzę,że wiercenia w jajach poznałaś tylko w teorii,ale nie watpię,że rozszalejesz się ze swoimi narzędziami i nie spoczniesz dopóki nie skończysz:))Miłych odwiertów!

    OdpowiedzUsuń
  25. Że też nie spacerowałam po tych tarasach, zaraz bym się przyłączyła:))) I nie musiałabym nawet pociągiem jechać:))

    OdpowiedzUsuń
  26. O takim spotkaniu marzę:), ale wszędzie mam daleko:(((( Na pewno było cudownie:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  27. takiego spotkania każdy moze pozazdroscic

    OdpowiedzUsuń
  28. Wspaniałe są takie spotkania, pozazdrościć :))Prezenty piękne, a Jaśkowi się nie dziwię, że myszki z łapek nie wypuszcza! Serdecznie pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  29. ;-))))))
    Czytałam z uśmiechem i szczyptą zazdrości...
    Piękne spotkanie, piękne wspomnienia a prezenty... cudne ;-)))
    A Jasiowi trzeba wybaczyć, że go babskie pogaduchy mniej niż cudna mysza interesowały
    Cieplutkie pozdrowienia zasyłam i miziajki

    OdpowiedzUsuń
  30. Spotkanie godne opowieści:))
    Każdej z nas marzą się takie relacje;czasem się zdarzają, czasem nie- jak w życiu!
    Prezenty były jedynie i aż pięknym dodatkiem do przeżyć, które stały sie Waszym udziałem...
    Nie chcę nic mówić, ale mój Sieradz jest tylko o rzut beretem od Łodzi...Twojej i Jasiowej Łodzi...
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i to jest dobra wiadomość:))))))))))))))))

      Usuń
  31. Fajnie opisane, aż samemu się chce gdzieś wybrać! kotek widać, że przeszczęśliwy. Podziwiam wydmuszkę! Jest bombowa. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Super,zazdroszczę takiego spotkania:))

    OdpowiedzUsuń
  33. Taka mnie myśl naszła: a może napisałabyś książkę? Rozmówki kocie, Masz tak lekkie pióro! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  34. No jak to tak? Tak blisko byłaś, a ja nic nie wiedziałam? :))) Oj... gdyby nie godziny, to chętnie zagrałabym Wam jako ten duch nawiedzający. ;)))
    Uściski Snow Miła :) Wszystkie łakocie do schrupania!

    OdpowiedzUsuń
  35. Snow w Warszawie to i zima ciągle w prognozach pogody :D :D :D
    A spotkanie bynajmniej bardzo energetyczne i cieplutkich klimatach być musiało widać po poście :D
    Wspaniała sprawa!
    A Jaś widać zachwycony też skutkami spotkania :D :D :D
    Buziaki wielkie,

    OdpowiedzUsuń
  36. Oj, jak ja żałuję, że nie mogłam być z Wami:( Aż dziw bierze, że śnieg nie stopniał w okolicy od tego Waszego ciepełka:)))Mam nadzieję, ze następnym razem i ja dołączę:) Buziaczki. Ania

    OdpowiedzUsuń
  37. Oj prawda Aniu,że szkoda iż nie mogłaś się przyłączyć.Ale co się odwlecze.........
    Ciągle wracam myślami do tego naszego spotkania i od razu mi zdecydowanie fajniej i radośniej:))))
    Cieszę się, że Jasiek tak ochoczo przygarnął myszkę:)))
    Moc serdeczności posyłam.

    OdpowiedzUsuń
  38. wczoraj wieczorem odbieram telefon...słyszę imię i nazwisko...no skądś je znam!!! okazało się ,ze jedna z dziewczyn zdobyła mój telefon...gadałyśmy ,gadałyśmy....ta girlanda jest cudna:)...a Jasiek...jak go sobie wyobraziłam jak stuka tą łapunia to...oplułam monitor:))

    OdpowiedzUsuń
  39. Fajne takie spotkanie :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Jak to się stało, że ja taki ciekawy wpis ominęłam. Spotkania z koleżankami z "rękodzielniczych kręgów" zawsze są miłe i radosne!

    OdpowiedzUsuń
  41. Kurcze,fajowe takie spotkania...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję Wszystkim Zewsząd za każde słowo :))