piątek, 29 czerwca 2012

Kwaśny cukierasek :)))

Witam Wszystkich Zewsząd.



Czasy ciężkie i kwaśne się porobiły, więc postanowiłam "zejść do podziemia" :)) Właśnie mi "stuknęło" 200 obserwatorów i "stuknie" coś jeszcze w lipcu (ale to ciężki kaliber stukania, kto wie ile stuknięć?) :))
Z tych, szczególnych wielce okazji, pokazuję wszystkim z blogowego świata (!) kwaśny podarunek w postaci małego serwetnika, w stylu lekko shabby, z dodatkiem cytrynowych serwetek i czegoś tam jeszcze :))), tajemnicę strasznej liczby  odkrywać będę 28 lipca , czyli w ten stuknięty dzień..... a dalej to już sami wiecie....(Sugar będzie miał zajęcie :)), tylko trzeba mnie pilnie obserwować:))))

Z bliska wygląda to mniej więcej tak, ale górny obrazek jest najważniejszy:))))




Buziaki weekendowe  dla Wszystkich bez wyjątku :)))

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Sospeso dla Blue

Witam Wszystkich Zewsząd




Taka skrzynka mailowa, niby zwyczajna, do komunikacji służąca, a jednak, myślę sobie, że jest magiczna jak pudełko czekoladek Forresta Gumpa - nigdy nie wiadomo, co się nam trafi....
 Mnie się trafiło zaproszenie od Blue ( Biel z odrobiną błękitu):))))))))))))))) Tutaj Blue zaprosiła swoje przyjaciółki na pokaz sztuki scrapowania, a mnie spotkał zaszczyt dołączenia do tego zacnego grona :)) Kochana i wielkoduszna Blue ulitowała się nad moją ułomnośią rękodzielniczą w tej materii i postanowiła uzupełnić ewidentne luki w tej scrapowej edukacji oraz sprawić, by moja indolencja , gołym okiem na blogu widoczna, przestała irytować pasjonatki i artystki tej dziedziny sztuki ozdabiania :)))
W panice i z ogromną tremą, a także w nie małym pośpiechu, wykonałam dla gospodyni  szkatułkę w kolorze turkusowego błękitu, debiutancko ozdabiając wieczko techniką sospeso, zabrałam pudło ciasteczek z Krakowskiego Kredensu ( gdyby szkatułka zawiodła na całej linii) i poniosłam w darze, modląc się w duchu, żebym jednak  nie stała się personą non grata od razu po otwarciu drzwi....





Chyba jednak szkatułka się spodobała, bo spędziłam w pięknym domu Blue tak fantastyczne chwile ( wcale nie krótkie, nawiasem mówiąc) i do tego wśród przemiłych osób, że na ich wspomnienie uśmiecham się tak szeroko, na ile mi rozciągliwość powłoki twarzowej (znaczy się skóry na gębie) pozwala :))

Co tam się działo, pytacie?

Ano, Blue, używając całego arsenału materiałów, przyborów i narzędzi (zasoby wystarczą spokojnie  do otworzenia całkiem sporej manufaktury!), oraz cudownych umiejętności pedagogicznych, wprowadziła nas w swój wielce urokliwy świat scrapowania. W oka mgnieniu stól oraz okoliczne meble pokryły się kosmiczną ilością papierów, kilometrami wstążek, niezliczoną ilością noży do formatek, guziczków, koralików, dziurkaczy ( O matko! Ile dziurkaczy!), oraz wszelkiego rodzaju narzędzi, o których przeznaczeniu pojęcia nie miałam.
A wśród tych cudowności, Blue, cierpliwa, ciepła i uśmiechnięta, niezmordowana w edukacyjnym trudzie, który w jej wykonaniu na trud wcale nie wyglądał:)))



Powiem tak. Siedmiu postów nie wystarczy, żeby opisać to przedpołudniowopopołudniowe spotkanie!
Ciepły, przepiękny dom, serdeczni gospodarze, przemili przyjaciele, a wśród nich urocza i niezwykle zdolna Kajka, ze znajomości z którą, cieszę się nadzwyczaj, no i efekt tego wspaniałego spotkania w postaci pudełeczka, które poczyniłam w wielkim zadziwieniu, że jednak coś takiego poczynić umiałam:)))







 Cudowna pobłażliwość w oczach Blue na widok mojego "dzieła", nie przeszkodziła mi w podśpiewywaniu sobie w duchu : " jestem scrapującą Polką, jestem scrapującą Polką!!!". Dobra, przynajmniej jedno się tu zgadza... narodowość:))
 I nieważne, czy połknęłam bakcyla zabawy z karteczkami i pudełeczkami na tyle, by się zająć ich tworzeniem na szerszą skalę, nieważne, że moje dzieło jest dalekie od ideału, ważne, że chwile u Blue były fantastyczne, a nowe znajomości w realu, bezcenne!
Dziękuję Ci Kochana za zaproszenie:))))))))))))))))))






wtorek, 19 czerwca 2012

Strasznie dużo kota :))

Witam Wszystkich Zewsząd.


Dzisiejszy post został całkowicie opanowany przez Sugara, który wpychał się wszędzie i nie dał sobie wmówić, że przeszkadza. W końcu wykorzystałam go do własnych celów, żeby się kocina poczuł bardziej pożyteczny i tak powstał post o rzeczach ważnych z kotem (jak mu się wydawało) w roli głównej.

No bo przyszła paczuszka wymiankowa od Ewy z Ewkowa i ledwie ją rozpakowałam, było tak:


-O! To dla mnie? - ucieszył się Sugar i usiadł na prezencie.


- A co to jest to z dziurą w środku? Ja się nie zmieszczę, większych nie dawali? - dopytywał
- Dawali, durny kocie, ale nie brałam, bo to na moją, a nie na kocią łapę jest! - tłumaczyłam prawie cierpliwie


- A le te miękkie kłębuszki, to mogę sobie wziąć? I perełki do poturlania...pleeeeaaaase!
- Zapomnij! Z włóczki mogę ci ewentualnie myszkę zrobić na szydełku, jak będziesz grzeczny:))
- Dobra, ale chcę dwie i z oczkami z perełek - twardo negocjował Sugar i w końcu się zgodziłam.

 

 - No to ja tu posiedzę, a ty idź, rób te myszki - łaskawie zakończył mój pomylony kot.

Oczywiście pogoniłam mu kota, żeby w końcu zrobić przyzwoite zdjęcia przepięknych łapek i podkładek, które pracowicie i z ogromnym talentem uszyła dla mnie Ewcia. Podarunek wzbogacony o cudne przydasie i słodkości sprawił mi radość tak olbrzymią, że musiałam Ewie podziękować głosowo (znaczy się telefonicznie), bo mail wydal mi się niewystarczającym środkiem komunikacji z takiej okazji:)))



Są fantastyczne i w sam raz do mojej kuchni. Obiecałam sobie, że będą tylko na specjalne okazje! Dziękuję Ewuniu i niech żyją wymianki! Prezent dla Ewy można oglądać TUTAJ

A wracając do kota, to zleciłam mu zadanie specjalne. 5 z Was zgłosiło wczoraj chęć przeczytania wędrującej książki, trzeba losować....jazda kocie, będziesz robił za "sierotkę" !


- No to co ja mam robić? - zainteresował się sierściuch i zrobił głupią minę.
- O matko!- jęknęłam - A tyle się wydaje na oświatę! No wyciągaj jeden papierek z miseczki, sieroto!!!
- Dobra, już dobra, może być ten?






- No może być - odetchnęłam, że jednak wybrałam sobie kota bardziej rozgarniętego, niż myślałam - dawaj odwijamy:))







- Łeeee, nie ma nic w środku! Głupia zabawa! - obraziła się kocia sierotka i wyniosła do drugiego pokoju.

A ja z radością przeczytałam, że książka powędruje do Bagragi z bloga Siła marzeń. Tadaaam! Gratuluję , Kochana  i o adres na maila poproszę :))
Sugara wygłaskałam w podzięce za pomoc i pewnie wezmę się za te obiecane myszki:))) W końcu się kocio dobrze spisał:))

I taki to był ogoniasty post, a ja żegnam się z Wami do następnego pisania, dziękując za kochane słowa i wszelkie oznaki sympatii, jakie znalazłam w Waszych komentarzach.
Duże buziaki!

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Się porobiło....

Witam Wszystkich Zewsząd :))



Tak mi się tu porobiło, że właściwie ....nic porobić się nie dało:))

Różowe pastelowe farby, o których pisałam w poprzednim poście, czyli wieki temu, wyschły zrozpaczone moim brakiem zainteresowania i odeszły w niebyt. Przedmioty, które czekały na nową szatę, siedzą zamknięte w szafie i coś tam szepczą  z nadzieją, że może jednak....
- Cicho mi tam w tej szafie! Przecież nie powiedziałam, że wcale i że już nigdy!

No co tu dużo gadać. Popsułam się trochę i teraz tacy różni fachowcy naprawiają mnie, z różnym skutkiem i w równie różnym tempie. Tak, tak, wiem, ze mi się gwarancja dawno skończyła, ale oni pocieszają, że wprawdzie będzie drożej, ale w końcu zrobią :)))

W tym miejscu bardzo chcę podziękować Jucie, Bagradze, Ewie z W-Ewkowie, Jabloniee i wszystkim innym, którzy troską i ciepłem słów serdecznych podparli moje, chwilowo zwichnięte, jestestwo:))) Dziękuję, Najmilsze, bardzo, bardzo!

No więc różne moje plany wzięły w tak zwany łeb, ale było też zobowiązanie, któremu sprostać jakoś musiałam:))
Wymianka shabby chic u Reni spędzała mi sen z powiek, bo wylosowałam Bligu, która po mistrzowsku robi różne cudeńka, a zwłaszcza te scrapowe, o których ja bladego pojęcia nie mam. Chodziłam koło pomysłu na prezent jak koło jeża (a propos, Jerzy nie wrócił, buuuu) i w końcu skonstantowałam, że tylko klasyka gatunku może mnie uratować:))
Zrobiłam więc dla Bligu lusterko z ramką oraz ornamentem i klasycznymi przetarciami shabby, wykończone woskiem, które wyglądało z dodatkiem drobnych przydasi mniej więcej tak:


Bligu wydawała się być zadowolona z  prezentu, bo pokazała go na swoim blogu, który wszystkim bardzo polecam :))
Zapakowałam przaśno siermiężnie, coby się nie potłukło, bo to ponoć 7 lat czegoś tam..... i wysłałam.

A dostałam cuda, które pietyzmem wykonania i pomysłowością wprawiły mnie w osłupienie!
Utrzymany w pastelowej tonacji turkusu (nawiązującej do moich ostatnich poczynań) wieczny kalendarz, tak pięknie wykonany, ze mi dech zaparło, a do tego karteczka w tym samym klimacie, cudowne przydasie, słodkości, a wszystko to ozdobione słodkimi wstążeczkami i pięknie zapakowane. Mistrzostwo świata! Dziękuję Bligu.


Prawda, że cudny?

Pierwszą blogową wymiankę mam za sobą! Pomysłodawczynią była Reni z bloga Ażurowe Marzenia, której należą się ogromne podziękowania za perfekcyjne zorganizowanie zabawy.

A na koniec nadmieniam, że moja niemoc twórcza nie ugasiła we mnie żaru miłosci do przedmiotów i nie mogąc samodzielnie rękodzielniczyć, zamówiłam sobie u Agi (Kapryśne inspiracje) dwie rzeczy, dzięki którym radośniej na świat patrzę:)))

słój z ptaszkiem (ehh te ptaszki!)
osłonka cynkowa do powieszenia
Myślę sobie, że w moim przypadku pytanie :"mieć czy być?" jest pytaniem bardzo retorycznym, bo mnie jest zdecydowanie lepiej być, jak mam :))))))))))))))))))))

A na samiusieńki już koniec zamieszczam fotkę wędrującej książki, która przybyła do mnie jakiś czas temu od Maciejki, a którą przeczytawszy wyślę wylosowanej,  osobie, jeśli wyrazi taką chęć w komentarzu, dziś do północy:)))

Pozdrawiam najserdeczniej Wszystkich Zewsząd i lecę nadrabiać zaległości na Waszych blogach:)))))