poniedziałek, 3 marca 2014

Patera shabby (na ...ostatnie pączki :))

Witam Wszystkich Zewsząd


Ostatki karnawału i ostatki sił we mnie.....
Przygotowania do przyjazdu hiszpańskiej córeczki zakończone i mogę już spać spokojnie, zabezpieczywszy dziecięciu kąt do bytowania, nim znowu mi gdzieś z gniazda rodzinnego wyfrunie....
W tak zwanym międzyczasie gasiłam zapalone oskrzela i między praniem obrusów a atakami kaszlu wymodziłam sobie paterkę na ostatkowe pączki, czy inne faworki. Tak po prawdzie, to najbardziej mi się marzą krakowskie obwarzanki, a jak pamięć ludzka nie okaże się zawodna, to już dziś wieczorem będę sobie przypominać ich smak...
Tak , czy siak paterka gotowa :))
Wygrzebałam ją swojego czasu w klamociarni (Iwonka i Madzia zapewne pamiętają) i odstawiłam do kolejki rzeczy, które muszę zrobić. Otóż " nadejszła wiekopomna chwila" (dla paterki) i chociaż przypomina sienkiewiczowską "krzywą kądziołkę" to i tak mnie cieszy :))

Taka była....


Wynalazłam dla niej glinianego ptaszorka do towarzystwa i jest tak.....





I nawet tych krzywizn, które aparat bezlitośnie obnażył, specjalnie nie widać.
Jasiek chciał tam poukładać myszy, ale tyle ich nawtykal, ze mu pospadały i zrezygnował :)))

Zaczęłam się też kręcić wokół pisanek, ale kaszel i kichanie nie sprzyjały robocie, więc odpuściłam....no jest jeszcze trochę czasu :)) chyba???

Trzy "jaskółki" tegorocznej wiosny jeszcze nie czyniące....




Wiosna mi się jawi w tym roku bardzo ptaszęco :))) Że co? Że niebieski? Oj tam, oj tam, ale za to śpiewająco :))))


Póki co, głos mam lekko wroni z nutką gdaczącą, w porywach wrzask sójki przypominający, czego nikomu doświadczać nie życzę:)))
Buziaki